Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#68585

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zaczytuje się w piekielnych od jakiegoś czasu, ale dopiero dzisiaj stwierdziłem, że to jest ten dzień i to wydarzenie, od którego warto zacząć. Wszystkich witam bardzo serdecznie.

Otóż zacząć wypada od tego, że u moich kochanych rodzicieli mieszka sobie piesek. Reksio. Reksio jest wiekowym już kundelkiem. Ponad 16 lat na barkach dźwiga. I ostatnimi czasy okazało się, że tylne łapki przestały mu funkcjonować (ciągle trwa walka o te łapki, ale pech chce, ciężko wywalczyć). Piesek o dziwo poza tym faktem jest całkiem dobrego zdrowia, tyle, że już nie bardzo może chodzić, toteż zazwyczaj jest wynoszony na rękach. Postawi się go na chwilkę w różnych jego "ulubionych" miejscach, chwile ponosi po osiedlu i do domu.

Dla całości sytuacji trzeba opisać Panią sąsiadkę. Lat około 60-65, wieczna trwała, mord w oczach, z gatunku tych, które to w oknie przesiadując przez większość dnia, mają większy wgląd w sytuacje osiedla niż ktokolwiek inny. Pani ta uczęszcza, także na spacery po osiedlu, przyczepiając się niemalże do każdego kto w jakikolwiek sposób spróbuje się wychylić ponad jej sposób myślenia.

Ja już nie mieszkam od jakiegoś czasu u rodzicieli ale odwiedzić lubię. Pieska na spacerek wezmę, on się cieszy, ja się cieszę, no i każdy ma coś od życia.

Jakiś czas już temu przyszedłem w odwiedziny, w trakcie których dowiedziałem się, że Pani sąsiadka już któryś raz z kolei zaczepia moją mamę i młodszą siostrę wydzierając się, że jak to tak można takiego psa nie uśpić. Kto to widział żeby psa na rękach nosić. Od tego jest weterynarz, który psa uśpi, ale wiadomo pewnie szkoda pieniędzy. I tak chodzą tylko z tym psem na skaranie boskie. Pewnie jakieś choróbska roznosi kundel tylko.

No nic uśmiałem się trochę jak to usłyszałem i na tym się skończyło.

Do czasu.

Kilka tygodni później byłem znów na starym osiedlu i znów wziąłem sobie pieska na spacer. Załatwił sobie biedak wszystkie swoje potrzeby, więc buch go na ręce i powoli w kierunku mieszkania. Ale tym razem dane mi było spotkać piekielną sąsiadkę. Pani już od jakiś dobrych 40-50 metrów (tak na odległość dwóch klatek w starym bloku z wielkiej płyty) drze ryja, że jak to pies ciągle nie uśpiony? Przecież tylko problemy sprawia, należy go uśpić.

Niestety albo stety, jako, że trochę już różnych rzeczy przeżyłem, dawno przestałem tłumaczyć, uczyć, przepraszać. Jak ktoś jest idiotą to idiotą umrze. A przynajmniej ja tego stanu nie zmienię.

No cóż... uśmiechnąłem się podszedłem do Pani sąsiadki i powiedziałem mniej więcej tak:

JA: A Pani o eutanazji już myślała?
ONA: ??
JA: No przecież jest już Pani stara, stwarza Pani problemy innym, na leki trzeba wydawać pieniądze, nic tylko uśpić. Wie Pani ja znam takiego lekarza, jak trzeba mogę zadzwonić, popytać?
ONA: ??

Od tego czasu podobno sąsiadka omija moją rodzinę szerokim łukiem i już nie chce usypiać Reksia, któremu łapki powoli zaczynają funkcjonować coraz lepiej ;)

Typowe stare osiedle

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 194 (202)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…