Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#68636

przez ~palma22 ·
| Do ulubionych
Miałam przyjaciółkę. Od gówniarza zawsze razem, wyciągnęłam ja z brania narkotyków, razem w szkole, na podwórku, potem w jednej pracy i po pracy.

Wyprowadziłam się na drugi koniec Polski, kontakt nadal był, odwiedziny w miarę możliwości. W podobnym terminie rodziłyśmy dzieci, kontakt zachowany. Potem wiadomość, że wychodzi za mąż-świetnie, gratuluje, nawet przez internet doradzałam sukienkę i dekorację.

Do ślubu zostały jakieś 3 mce, przyjeżdżam w rodzinne strony, oczywiście stęsknione musimy natychmiast się spotkać, poznać ze sobą nasze dzieciaki, wypić kawę, pójść na spacer. Cały czas rozmowa toczyła się wokół ślubu. Po drodze spotykamy wspólnych znajomych (po prostu znajomych, którzy kiedyś aż 4 mce pracowali razem z nami), których to ona pyta o potwierdzenie przyjścia (czy będą z dziećmi, bo musi podać liczbę dzieci właścicielce domu weselnego).

Wtedy zaczęłam się czuć dziwnie, bo zrozumiałam, że zaproszenia musiała już wysłać, ale myślę sobie ok - może wręczy mi osobiście, w końcu jutro wyjeżdżam, ale nic takiego nie miało miejsca... Pożegnałam się z nią w szoku. Wróciłam do domu, sprawdziłam skrzynkę - nic. I tak codziennie. W końcu na kilka tygodni przed weselem zdałam sobie sprawę, że po prostu nie jestem zaproszona.

Mąż w szoku, rodzina też i ja w największym, nawet teraz, choć minął rok. Raz napisała do mnie jakby nigdy nic i pytanie kiedy przyjadę, bo tęskni? A nasi synkowie to tacy do siebie podobni! Musimy się zobaczyć koniecznie!

Chciałabym, abyście mnie zrozumieli. Wyobraźcie sobie bliskich przyjaciół, spróbujcie pomyśleć, że sytuacja was dotyczy... Mam prawo czuć się podle? Bo nawet dziś jak o tym myślę, to chcę mi się płakać. Tak po prostu.

przyjaciółka

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 406 (574)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…