W ramach wprowadzenia; od jakiegoś czasu mieszkam za granicą. Mam samochód, od lat ubezpieczany w tym samym towarzystwie z cyferką, gdzie za tę przyjemność płaciłem około 700zł.
Historia właściwa zaczyna się jakiś miesiąc temu, kiedy to ubezpieczyciel zadzwonił do mnie z ofertą przedłużenia polisy, proponując składkę... 1200zł.
(J)a (w lekkim szoku): Ale zawsze płaciłem siedemset...?
(D)oradca (absolutnie pewien swego): Ubezpieczenia niestety podrożały, teraz wszędzie trzeba płacić trochę więcej.
(J): No ale pięćset złotych?
(D): To dlatego, że pan mieszka za granicą.
(J): ?
(D): Takie są u nas zasady, proszę pana.
Powiedziałem, że muszę się jeszcze nad tym zastanowić i pożegnałem pana Doradcę.
Tak się składa, że od pewnego czasu jestem związany z innym, "uskrzydlonym" towarzystwem, które ubezpieczało moją narzeczoną na czas wojaży zagranicznych. Warunki zawsze mieli bardzo korzystne, postanowiłem więc zadzwonić.
Bez zbędnego rozpisywania się - zaproponowano mi składkę w wysokości pięciuset złotych. PIĘCIUSET. I nikomu, o dziwo, nie przeszkadzał fakt mojego pobytu za granicą...
Zadzwoniłem jeszcze, tak, jak obiecałem, do "starego" ubezpieczyciela.
(D): Dzień dobry, to jak, zastanowił się pan?
(J): Tak. Wie pan co, jednak zrezygnuję z dalszej współpracy.
(D): (chwila ciszy) Ale dlaczego?
(J): Ubezpieczyłem się u konkurencji.
(D): (znów cisza) A można wiedzieć, ile pan płaci?
(J) (z ogromną satysfakcją): 500zł.
(D): Rozumiem... To my się jeszcze z panem skontaktujemy.
Skontaktowali się godzinę później. Moja składka miałaby wynosić 480zł. Tak, nawet, kiedy mieszkam za granicą.
A ja, głupi, odmówiłem.
Historia właściwa zaczyna się jakiś miesiąc temu, kiedy to ubezpieczyciel zadzwonił do mnie z ofertą przedłużenia polisy, proponując składkę... 1200zł.
(J)a (w lekkim szoku): Ale zawsze płaciłem siedemset...?
(D)oradca (absolutnie pewien swego): Ubezpieczenia niestety podrożały, teraz wszędzie trzeba płacić trochę więcej.
(J): No ale pięćset złotych?
(D): To dlatego, że pan mieszka za granicą.
(J): ?
(D): Takie są u nas zasady, proszę pana.
Powiedziałem, że muszę się jeszcze nad tym zastanowić i pożegnałem pana Doradcę.
Tak się składa, że od pewnego czasu jestem związany z innym, "uskrzydlonym" towarzystwem, które ubezpieczało moją narzeczoną na czas wojaży zagranicznych. Warunki zawsze mieli bardzo korzystne, postanowiłem więc zadzwonić.
Bez zbędnego rozpisywania się - zaproponowano mi składkę w wysokości pięciuset złotych. PIĘCIUSET. I nikomu, o dziwo, nie przeszkadzał fakt mojego pobytu za granicą...
Zadzwoniłem jeszcze, tak, jak obiecałem, do "starego" ubezpieczyciela.
(D): Dzień dobry, to jak, zastanowił się pan?
(J): Tak. Wie pan co, jednak zrezygnuję z dalszej współpracy.
(D): (chwila ciszy) Ale dlaczego?
(J): Ubezpieczyłem się u konkurencji.
(D): (znów cisza) A można wiedzieć, ile pan płaci?
(J) (z ogromną satysfakcją): 500zł.
(D): Rozumiem... To my się jeszcze z panem skontaktujemy.
Skontaktowali się godzinę później. Moja składka miałaby wynosić 480zł. Tak, nawet, kiedy mieszkam za granicą.
A ja, głupi, odmówiłem.
Ocena:
506
(548)
Komentarze