Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#69534

przez ~Eetah ·
| Do ulubionych
Sklepy zoologiczne, a właściwie jeden - poznany od strony zaplecza. I, o dziwo, nie będę piekielnić na sam sklep, choć pewnie mogłabym, ale na sklepowych klientów.
Pracowałam w takim sklepie kilka lat. Żeby była jasność - sama jestem weganką, nie popieram handlu zwierzakami, nie lubię ogrodów zoologicznych i ogólnie taki ze mnie świr trochę, choć do tej pory nie podpaliłam nikogo na ulicy, tylko dlatego, że jadł hot-doga :]

W sklepie zoologicznym takim jednym pracowałam, bo zwierzaki uwielbiam.
I szczerze Wam powiem, może ja tak trafiłam szczęśliwie - ale większość ludzi, z którymi przez ten czas pracowałam, dałaby się za sierściaki pociąć. Czasem dosłownie :) Tacy futrzakowi zapaleńcy.
Natomiast klienci... ehhh...
Nie twierdzę, że wszyscy byli piekielni, absolutnie. Spora część chciała się czegoś dowiedzieć, posłuchać, dopytać, pokombinować jak to zrobić, żeby zwierzowi było najlepiej. Z takimi super się rozmawiało, często można było się nawet dowiedzieć sporo. Ale no nie wszyscy, no, niestety...

Typ 1: Ale... ale... ale...
Zwierzątko, pewnie! Bierzemy!
ALE ma nie brudzić, ale ma nie śmierdzieć, ale ma nie gryźć (moje ulubione :)), ale żeby nie trzeba było mu za często sprzątać (raz w tygodniu to jest często i to bardzo, jak się okazuje). Ale to zwierzak musi jeść coś kupowanego? Nie można by tego, co z obiadu...? Marchewkę jakąś...? Ale królik to trawę tylko może...?

Serio ludzie, są zwierzaki, które faktycznie czuć, frety, szczury...choć spokojnie da się to zniwelować przy odrobinie samozaparcia i systematyczności. Ale jak wam zaczyna od szynszyli jechać, to sorry, ale to nie 'zwierzak śmierdzi' - tylko z waszą odpowiedzialnością coś nie halo.

Typ 2: A TANIEJ BY NIE MOŻNA?

Mój ulubiony typ i temat rzeka. Na wszystkim można oszczędzać, dosłownie. To, że królikowi wystarczy klatka 60cm, to już standard. Ja na króliczaki nie sprzedawałam nigdy nikomu klatki poniżej 100cm, a najchętniej te jeszcze większe. Ale ile razy ludziska wyszli z samym królikiem, bo im się przypomniało, że na strychu/u sąsiadów/ u wujka taka duża klatka leży... Jasne :) I truchtem do innego zoologa, gdzie sprzedawcy się tak nie czepiają. Standardem było wmawianie mi, że oni wezmą małą klatkę tylko na chwilę, a potem kupią większą. Parę razy, na początku, nawet mnie nabrali. Dziwnym trafem już nigdy więcej ich w sklepie nie spotkałam :)

Najfajniej jest też oszczędzać na jedzeniu. Przecież ekstrudaty drogie takie, Versele nawet - 18zł za paczkę? Jak obok leży Vitapol za 5zł? Przecież ziarno to ziarno!
Potłumaczysz, ktoś pokiwa głową, weźmie Versele, które ty po jakimś czasie znajdziesz upchane za kocią kuwetą, a na półce z Vitapolem zieje pustkami po kupionych karmach.
I tak moim ulubionym klientem był gość, który chciał kupić chomika dla dziecka, ale bez żadnej wyprawki. Pewna byłam, że już to któryś-chomik-z-rzędu-bo-chomikom-się-tak-zdarza i klatka z oprzyrządowaniem w domu czeka. A gdzie tam. Pan wrzuci do słoika, podsypie piaskiem i da ogórka. Jak się uda to zdechnie zanim się dziecku znudzi. I Pan się nawet specjalnie z zamiarem nie krył. Pan wyszedł więc bez chomika za to z dużym bólem w dołoplecach.

Ja rozumiem, że niektórych ludzi nie stać na zwierzaka. Mnie samą aktualnie nie stać na takie stwory, jakie bym chciała przydomowo kochać. Ale jeśli nas nie stać na to, żeby sierści zapewnić godziwe, fajne życie - to nas nie stać! Koniec, kropka, kurna. Nie stać. Nie ma półśrodków. Nie stać Cię na dobrą karmę dla mastiffa to może rozważ spaniela? Albo pinczera? Kundla? Jeśli klatka dla szynszyli jest za duża to może myszoskoczek...? A, że on nie taki puchaciusienki? Odpowiedzialności, empatii i mózgów...

Typ 3: - Chcemy to zwierzątko bo śliczne takie! Pani pakuje! A co to w sumie za zwierzątko jest...?

- A to króliczki nie zostają takie małe? Urosną? 2,5 kilo!? To jak zwykły królik?!
- Szynszyla potrzebuje aż tak wielkiej klatki? Po co?
- A szczur? Jak to taka duża klatka? Co? Dwa szczury? Nie da się jednego...? To ja dzisiaj wezmę jednego, a w przyszłym tygodniu...
- Jak to świnka morska jest płochliwa...? Ale mój Alanek przecież spokojny taki (powiedziała mama, trzymając oburącz Alanka rozrywającego zębami gryzoniowe dropsy z krzykiem godnym czeluści Mordoru)...
- Ale jak to, że króliki trzeba szczepić...? I to raz w roku...?
- To zwierzęta trzeba wypuszczać? To po co one mają te klatki? PAPUGI TEŻ???!!! Ale Pani, a jak ona mi nasra? OLABOGA!
- Koszatka ma mieć jakąś specjalną dietę...? Ale ja bym jej dała co mi szczurach zostało... i dropsiki jeszcze mam...
- Ale ja myślałem, że można na bank nauczyć królika kuwetować...? A on mi jakieś bobki zostawia wszędzie...
- Ścieranie zębów? No, to marchewka, nie?
- A to chomiki gryzą?
- ŻE ILE LAT ta szynszyla żyje? ILE???
... i ja rozumiem niewiedzę, nawet akceptuję. Ale uwierzcie, była masa ludzi, która podchodziła z żądaniem typu: Pani mi spakuje tego króliczka, tego o, tam, białego tego. Ja już wiedziałam w takim momencie, że będzie ciężko, bo w 9 przypadkach na 10 ludzie nie mieli bladego pojęcia o tym, jak się żyje z takim zwierzakiem. Ale i tak go chcieli. Bo co to za filozofia, sierść to sierść. I to uważam właśnie za prawdziwie piekielne.

I gdzie potem takie sierście znajdowaliśmy? Podrzucone do woliery. Zostawione luzem w alejce między półkami. W pudełku po butach przed wejściem. W siatce plastikowej na psich legowiskach. etc etc...

Typ 4: - zwierzątko dla dziecka.

Nie ma czegoś takiego jak zwierzątko dla dziecka. No, chyba, że pluszowe. Dziecko samo wymaga opieki, nie można od niego wymagać, że zajmie się nawet chomikiem w tym stopniu, że rodzice będą mogli umyć ręce ode całej odpowiedzialności. Jeśli ktoś chce zwierzaka 'dla dziecka' to może to być tylko i wyłącznie zwierzak 'dla całej rodziny'. I tak, zwłaszcza przy małych dzieciach, większość zachodu spadnie na rodzica. Nie się co okłamywać, ale większość rodziców wytrwale próbuje.
Najczęściej takim zwierzorem miał być chomik. Spoko, nawet rozumiem - małe to, względnie mała klatka, mało żre. Można 'kupić dziecku', jeśli się chce dziecko zniechęcić do zwierząt w ogólności :)

Mało kto mi chciał wierzyć, że chomiki nie lubią towarzystwa, często bywają wredne i agresywne, nie będą się bawić w dzień, mogą i pewnie ugryzą, i to nie raz. Takie śliczne małe chomiczki... mali futrzaści psychopaci :) Pewnie, że zdarzają się fajne chomiki, ale ja ludzi zawsze, zawsze uprzedzałam, że jest szansa, że trafi się im psychol. Mimo to średnio 2,3 razy w miesiącu ktoś chciał chomika oddać, albo wymienić na egzemplarz niegryzący.

Kolejne 'bezobsługowe' rodziców zdaniem zwierzę dla dziecka to rybka. Rybka, kula, woda, raj na ziemi. Oj, ależ im miny rzedły, jak się okazywało, czego taka rybka potrzebuje, żeby przeżyć dłużej niż tydzień... Nie ma szans, żeby 5 latek opanował taką wiedzę. Często było tak, że ludzie już z kulą w ręce i saszetką karmy dla gupików kazali sobie pyszczaka wyłowić.
A kule przestaliśmy sprowadzać w końcu. Nerwów nam zabrakło. Ja w kilku pozostałych teraz hoduję kaktusy.

Ogólnie nie popieram handlu zwierzakami. Ale jak już pracowałam w takim miejscu, zwierzaki traktowaliśmy praktycznie jak własne, miały lekarstwa, weterynarzy, były zabezpieczane przed pasożytami, klatki dezynfekowane. Kupowaliśmy im świeże jedzonko, często się im z domów przynosiło własne, jak fantazja przy gotowaniu poniosła. Czasem braliśmy do domów, jak się któremuś pogorszyło, a jak coś padało, nie dajcie bogowie, to był płacz niewieści na zapleczu słyszany - i to u dorosłych bab. Kiedyś nawet królikowi robiliśmy wózek, jak miał problem z tylnymi łapami.
Ile razy chodziliśmy obsikani, pogryzieni, prześmierdnięci i ptakowo ofajdani, bo się uparliśmy, że ucywilizujemy jakiegoś ogona - to nasze.
Fretki nie sprzedałam, póki nie oswoiłam, mimo, że czasem wyglądałam jak po zabawach z bombą odłamkową. Miały książeczki, szczepienia, odrobaczenia i dokładny wywiad z potencjalnym przyszłym właścicielem przed sprzedażą.

Bezmózgie ludziska zdarzają się po obu stronach barykady - i tej sprzedającej, i tej kupującej. Ale serio, zdarzają się tacy, którym się jeszcze chce, mimo wszystko :) nawet w sklepach zoologicznych za niezbyt zawrotną pensję - a może i najczęściej właśnie tam.

sklepy zoologia zwierzaki zwierzęta

Skomentuj (74) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 244 (514)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…