Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#70243

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Hej!

Chyba jeszcze nie zdarzyło się żebym pisał o szpitalach i lekarzach. Ten czas nastał. Zapraszam do historii.

Moja żona była w ciąży (urodził się chłopak). Jakieś miesiąc, może półtora przed terminem zrobił jej się paskudny zakrzep. Szybka konsultacja u ginekologa i angiologa, skutkuje skierowaniem do szpitala na patologię ciąży. Skierowanie ma regułkę CITO.

Co nam zostało idziemy na SOR ginekologiczny w Białymstoku. Czekamy już od 8. Tak jak kilka innych przyszłych mam. Żona zarejestrowała się. Pielęgniarka każe czekać. Jesteśmy za wcześnie łóżek nie ma. Może będą wypisy. W tym samym czasie jak my wraz z innymi ludźmi kwitliśmy w poczekalni. Zjawia się jedna kobieta, wymalowana, sprawna z torbą pod ręką. Nawet nie spojrzała w stronę rejestracji, wyciąga telefon i dzwoni. Po chwili mówi dziarskim głosem: "Już jestem". Nie mija 5 minut. Na SOR-ze zjawia się lekarz. Zaprasza panią do środka. Kobieta znika. Myślę może kogoś odwiedzić. Może ktoś z rodziny. W ciągu kolejnych 3-4 godzin, jeszcze kilka pań, z pomięciem rejestracji znalazło się na oddziale. Około 14 panie pielęgniarki z dyżurki poinformowały że na patologii nie ma miejsca komplet. Proszę przyjść kiedy indziej. No kur*a jego mać. Siedzi z nami kilka kobiet każda na patologie, ale nie wejdą. Dlaczego?! Bo lekarze biorą na oddział w państwowym szpitalu prywatne pacjentki. Skąd to wiem? Ano to będzie w dalszej części historii.

Z żoną postanowiliśmy tak tego nie zostawiać i stawiać się codziennie nawet na tępym dyżurze. Lekarze muszą ją zbadać, czy nic jej i dziecku nie zagraża. Zostaliśmy przyjęci następnego dnia z pomocą całkiem mi obcej osoby. Jak? To też wytłumaczę.

Moja mama pracuję w spółdzielni mieszkaniowej. Akurat kiedy trochę się żaliłem na sytuacje w szpitalu przyszła do niej pielęgniarka która pracuje w tymże szpitalu. Okazało się że pracuje na pokrewnym oddziale. Także coś z ginekologią czy położnictwem. Powiedziała że postara się pomóc bo lubi moją mamę. Następnego dnia stawiamy się w szpitalu. Poinformowaliśmy tą panią. A ona pół godziny stała nad głową lekarza i namawiała go żeby nas przyjęto, który wreszcie się zgodził choć powtarzał że nie ma miejsc. Tutaj mamy happy end czyli dostaliśmy się do szpitala.

Skąd wiem że lekarze z prywatną praktyką biorą swoje pacjentki na oddział. Podsłuchałem pielęgniarki na oddziale które żaliły się że "przychodzą takie prywatesy na korekcje ci*y, a normalni ludzie nie mogą się dostać".

Następnym razem chyba wezwę karetkę, chociaż znając życie bez pomocy znowu nie przyjmą mnie bądź mojej rodziny na oddział.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 339 (415)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…