Stałam dzisiaj w kolejce do rejestracji w prywatnym centrum medycznym (co jest istotne dla historii). Przede mną obsługiwany był pan w średnim wieku. Mimowolnie podsłuchałam jego rozmowę z rejestratorką:
[Mężczyzna]: Tydzień temu robiłem badania.
[Rejestratorka]: Tak, słucham o co chodzi.
[M]: Bo ja wyniki dostałem po dwóch dniach, a miały być po tygodniu!
[R]: (nie rozumie w czym problem) Tak...
[M]: No i ja się chciałem dowiedzieć czy laboratorium tak się nudziło? Czy one są dobre?
[R]: Podajemy maksymalny czas oczekiwania na wyniki, z reguły są wcześniej.
[M]: Bo to jest nie do pomyślenia! Żeby tak wcześniej.
Po czym odwrócił się i ani be, ani me wyszedł. Zdumiał mnie fakt, że panu chciało się fatygować (fizycznie, do budynku - zawsze mógł zadzwonić albo sprawdzić przez internet) i wyrażać niezadowolenie, że wyniki dostał WCZEŚNIEJ a nie później.
Szczerze współczuję pani w rejestracji, bo była dopiero godz. 11 i już takie kwiatki "z rana".
[Mężczyzna]: Tydzień temu robiłem badania.
[Rejestratorka]: Tak, słucham o co chodzi.
[M]: Bo ja wyniki dostałem po dwóch dniach, a miały być po tygodniu!
[R]: (nie rozumie w czym problem) Tak...
[M]: No i ja się chciałem dowiedzieć czy laboratorium tak się nudziło? Czy one są dobre?
[R]: Podajemy maksymalny czas oczekiwania na wyniki, z reguły są wcześniej.
[M]: Bo to jest nie do pomyślenia! Żeby tak wcześniej.
Po czym odwrócił się i ani be, ani me wyszedł. Zdumiał mnie fakt, że panu chciało się fatygować (fizycznie, do budynku - zawsze mógł zadzwonić albo sprawdzić przez internet) i wyrażać niezadowolenie, że wyniki dostał WCZEŚNIEJ a nie później.
Szczerze współczuję pani w rejestracji, bo była dopiero godz. 11 i już takie kwiatki "z rana".
Ocena:
375
(401)
Komentarze