Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#70627

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Było już kilka historii o lekarzach i przygodach z nimi w roli piekielnych bohaterów. Ja również podzielę się moją. Mam 38 lat, kilka lat temu rozpoczęłam przygodę ze sportem, ćwiczyłam na zajęciach fitness. Nie forsowałam się, chodziło mi o zrzucenie paru kilo oraz o poprawę kondycji. Na sporcie upłynęło mi może dwa lub trzy lata.

W pewnym momencie zaczęłam zauważać pewne objawy u siebie. Na początek były to drobne problemy z miesiączkowaniem, każdy okres z miesiąca na miesiąc był coraz rzadziej regularny. Z czasem zaczął pojawiać się co dwa, potem trzy miesiące, aż w końcu zniknął na pół roku. Udałam się do kilku ginekologów (dlaczego do kilku dowiecie się z historii).

Pierwszy z nich skierował mnie na usg, żeby sprawdzić czy nie mam mięśniaków, policystycznych jajników, czy po prostu nie jestem przypadkiem w ciąży. Badanie wykazało jedynie, że w obrębie narządów rodnych wszystko OK. Nie ma powodów do zmartwień. Więc pan dochtor chciał usilnie dać mi skierowanie na badanie krwi pod kątem ciąży. Wielokrotnie mu powtarzałam, że z nikim nie współżyję i pytałam o skierowanie na badanie poziomu hormonów. Wg lekarza nie było potrzebne. I w tym momencie dałam sobie z tym panem spokój.

Pani ginekolog nr dwa wywoływała mi okres luteiną i przepisała pigułki antykoncepcyjne. Dało to rezultat na 3 miesiące, kiedy jednak przestałam brać pigułki miesiączki znów zaniknęły. Pani doktor chciała leczyć mnie na oko, również nie widziała podstaw do wystawienia skierowania na badanie hormonów.

Koleżanki i rodzina radziły mi wykonanie poziomu tsh, podejrzewały problemy z tarczycą. Jednak nawet lekarz rodzinny, do którego się udałam, nie widział potrzeby wydania mi skierowania na badanie krwi pod tym kątem. Kiedy zapytałam dlaczego, odpowiedział że badał poziom mojego tsh rok wcześniej i wszystko było OK. Dałam za wygraną. Pół roku później na grouponie znalazłam ofertę przebadania hormonów tsh, ft3 i ft4 plus usg tarczycy. Wszystko za rozsądną cenę. Wykupiłam voucher i udałam się na wizytę do wyznaczonej przychodni.

Powiem krótko badania wykazały, że mam niedoczynność tarczycy typ hashimoto. Obecnie trafiłam do pani endokrynolog starej daty, leczę niedoczynność, a właściwie biorę syntetyczny hormon tarczycy (już do końca życia, gdyby jednak któryś z lekarzy poprzednich pomógł mi wykryć moją chorobę, zanim mój układ immunologiczny podniszczył moją tarczycę nie byłabym skazana na leki). Pani doktor podejrzewa również u mnie gruczolaka przysadki mózgowej. W kwietniu idę do szpitala na porządne badania.
I pytanie moje z jakiej racji na tych darmozjadów płacimy składki, skoro trzeba dodatkowo dopłacać aby ktoś nas przebadał jak trzeba?

P.S. Jestem matką samotnie wychowującą córkę i z mojej pensji utrzymuję 3 osoby. Ja, córka i moja mama. Mamy emerytura jest niska i starcza na niewiele. Dlatego liczę zawsze na lekarza z NFZ! Bo nie po to ZUS pobiera mi składki na NFZ, żeby darmozjady leczyli mnie na "odp***l się".

słuzba_zdrowia

Skomentuj (69) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 410 (440)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…