Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#70796

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Lat temu kilkanaście byłem na wymianie studenckiej w Irlandii. Było to już po naszym wstąpieniu do Unii, zatem na miejscu było już sporo Polaków. Ale, o dziwo, ta historia nie będzie o Polakach w Irlandii, a o dziwacznych zwyczajach żywieniowo-zabawowych, jakie prezentują sami Irlandczycy.

1. Stypendium Erasmus nie pokrywało, niestety, nawet kosztów wynajmu akademika. Na szczęście, udało mi się znaleźć pracę. Na stacji benzynowej, która posiadała też kącik jedzeniowy (robienie kanapek, zupa dnia, jakieś kurczaki na gorąco itp.). Nie wnikam, czy ktoś chciał kanapkę z white-pudding (coś w rodzaju kaszanki, tylko białe - dla mnie mdłe i niesmaczne), czy chciał do jedzenia hash-brown (jakaś taka trójkątna frytka). Ale rozbroił mnie człowiek, który poprosił o kanapkę z... frytkami. I tak oto otrzymał sporej wielkości podłużną bułkę (tzw. roll), ciasno wypchaną frytkami. Polał to sobie sosem BBQ :)
roll z frytkami

2. Jedzenie typu fast-food. Na każdym rogu, czynne o każdej porze. Niby nic nie zwykłego - sytuacja jak w większości zachodnich (a i polskich również) miejscowości. Ale zachowanie irlandzkiej "młodzieży" - masakra! Ulubioną rozrywką Irlandczyków, zwłaszcza jak sobie nieco popiją (chociaż nie było to czynnikiem koniecznym), jest zdaje się rzucanie jedzeniem. Siedzę któregoś razu w ichniej odmianie KFC, przy stolikach obok siedzą dwie wyraźne grupki (jedna - młodzi przedstawiciele płci brzydszej, druga - przedstawiciele płci z nazwy tej piękniejszej). Nagle od stolika męskiego leci w kierunku damskiego pojedyncza frytka. Potem druga. Potem leci frytka z rewizytą, w stroę stolika męskiego. Po chwili w lokalu była regularna wojna na frytki, skrzydełka i sosy do kurczaka. A myślałem, że takie sceny tylko na amerykańskich filmach.
Po zużyciu całej amunicji z talerzy, młodzież kulturalnie opuściła lokal. A pracownik, nawet bez specjalnego zdziwienia, raczej ze zrezygnowaniem na twarzy, wziął się do sprzątania placu boju...

3. Picie. Napojów procentowych w każdej ilości i pod każdą postacią.
- Kiedy tam dotarłem, od kilku lat obowiązywał już limit promili niepozwalający na legalne prowadzenie alkoholu. Nie uświadczyłem osobiście fazy wejścia w życie tego przepisu, ale słyszałem z opowieści, jak wielkie było oburzenie społeczne na nowe prawo. Bo przecież, jeżeli jakiś Irlandczyk od 30 lat już codziennie przychodził tutaj, do tego pubu, żeby napić się Guiness'a lub Murphy'ego, to jak to tak. To teraz on nie będzie mógł się pinty piwa napić, albo dwóch, i pojechać do domu?
- Kolejnym prawem w Irlanii był limit czasowy na sprzedaż alkoholu. W pubach była to podaj godzina 23, w klubach nocnych/dyskotekach - jakoś koło 2 czy 3 rano. Po co tak? Otóż przeciętny Irlandczyk nawet potrafił skojarzyć, że jest w pubie, jest pijany, więc do domu musi wrócić taksówką. Tylko, że ten sam Irlandczyk, kiedy skończył pić o 4, wrócił taksówką, przespał się 3h w domu - po wstaniu i prysznicu stwierdzał, że przecież już wytrzeźwiał (3h drzemka w domu = wytrzeźwienie) i może do pracy/szkoły pojechać samochodem...
- Któregoś razu postanowiłem pójść na studencką imprezę, organizowaną przez Samorząd Studentów uczelni, na której studiowałem. Impreza od 20. Ze znajomymi umówiliśmy się zatem na 20 u nich w mieszkaniu, żeby kulturalnie wypić po drinku i o 21 zameldowaliśmy się na zabawie. W sumie, to zabawa już się kończyła:/ Pijana śmietanka irlandzkiej młodzieży dogorywała pod ścianami, na parkiecie bawili się głównie studenci z wymiany. Okazało się, że Irlandczycy też mieli swojego "biforka". Tylko ich zaczął się długo przed 20 i był bardziej intensywny, niż nasz...
- W ogóle, imprezy Irlandczyków organizowane są w czwartki. Bo w piątki każdy wraca do domu na weekend. Więc w czwartek picie jest na potęgę. A po alkoholu, różne głupie pomysły przychodzą do głowy. Darcie się na cały głos, włączanie alarmu przeciwpożarowego w akademiku (byłem jedyną osobą, która na dźwięk alarmu wyszła z pokoju w ogóle). W piątki o 9 rano miałem obowiązkowe ćwiczenia, więc razu pewnego po imprezie wracałem do siebie przed 7 rano, żeby się przebrać przed zajęciami. Na ulicach byłem tylko ja - i osoby sprzątające po nocnych wybrykach. Na ulicy było wszystko - wymioty, pojedyncze buty, koszulki, kurtki, zużyte prezerwatywy, majtki...

Słowem - działo się. I pewnie wciąż się dzieje - bo problem alkoholowy jest jednym z poważniejszych na wyspach - tak w Irlandii, jak i w Wielkiej Brytanii.

Irlandia

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 60 (156)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…