Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#70924

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pozmieniałam w historii kilka szczegółów nieistotnych dla ogólnego sensu, piszę również z czyjegoś konta - wolałabym nie zostać rozpoznana. Natomiast czy byłam piekielna - ocenę pozostawię Wam.
Krótko tytułem wstępu: ze względu na szpecącą chorobę od 5 do 16 roku życia byłam przedszkolnym/szkolnym kozłem ofiarnym. Przyjaciół zero, za to codzienne bicie, wyszydzanie, opluwanie i brak jakiejkolwiek reakcji nauczycieli, pomimo wielokrotnej interwencji moich rodziców. Nie piszę, żeby się wyżalić, ale żebyście zrozumieli, w czym rzecz.

Dzisiaj jestem zdrowa, może nie nazbyt piękna, ale przypominam człowieka;) Wykonuję też zawód, którego ludzie nieco się boją. Powiedzmy, że porównywalny do stomatologa. Kilka dni temu przyszedł do mnie klient, w którym rozpoznałam szczególnie gorliwego "wielbiciela" z przeszłości.
Normalna rozmowa, w pewnym momencie stwierdził "My się chyba znamy". Zbyłam go jakimś ogólnikiem w stylu "To możliwe".
Dalsza rozmowa, przejście do zasadniczego celu spotkania, facet z miną jakbym miała go zaraz zamordować wyznaje, że się boi i prosi o delikatność. Jeszcze zdzierżyłam, powiedziałam którąś z pokrzepiających "formułek", ale kiedy powiedział o strachu po raz drugi pękłam.
- Miałeś rację, my się znamy. (Ze względu na szkolne "koleżeństwo" przeszłam na "ty"). Pamiętasz taką a taką z gimnazjum?
- ...? (szok na twarzy)
- To jestem ja. Bać się nie musisz, krzywdy ci nie zrobię, ale wybacz, użalać się, ani trzymać za rączkę również nie będę.

Kiedy wychodził po pięciu minutach bąknął tylko "do widzenia" i poszedł jak zmyty. Standard obsługi klienta leżał w szufladzie i płakał rzewnymi łzami, ale ja dziwnym trafem nie żałuję ani jednego słowa.

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 184 (260)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…