Mam już ćwierćwiecze na karku. Stety, niestety bozia podarowała mi urodę wiecznego dziecka (nawet moja 17-letnia siostra wygląda starzej ode mnie).
Z tego też względu zawsze jak idę po napoje % do sklepu, gdzie mnie nie znają, to biorę dowód osobisty w razie zapytania "A dowodzik jest?".
Zdarzyło się w jednym z supermarketów, że kupowało się wałówkę na weekendowy wyjazd na działkę z przyjaciółmi. Lato, najgorsze upały - królowały krótkie spodenki i bluzki na ramiączkach. Dodatkowo, by ściekający po plecach pot nie zlepiał moich włosów, były one splecione w dwa warkocze po bokach głowy.
Koledzy utknęli na dziale mięsnym i wyborem między kilkoma rodzajami mięsa, ja zapakowałam do kosza piwa i "coś mocniejszego". No i do kasy.
Przyszła moja kolej na zakupy.
Standardowo, scenariusz przerabiany od prawie 7 lat:
- Dowodzik jest?
- Jest, proszę.
Kasjerka ledwo rzuciła okiem na zdjęcie, nie mówiąc o dacie urodzenia. Rzuciła dowodem do kasetki z banknotami, a do mnie tekstem:
- To siostra się zgłosi po dowód. Tylko z tobą. - Przy okazji zagajając rozmowę z kimś następnym z kolejki, - jak to młodzież się teraz wycwaniła, by alkohol i te prezerwatywy dostać, nawet starszemu rodzeństwu dowody kradną.
Na taką sytuację to przygotowana nie byłam...
Na początku mnie zamurowało. Na chwilkę. Po mojej karczemnej awanturze, popartej argumentami przez kolegę - studenta prawa, dowód oddała. Z wielkim fochem, bo "jak się nam coś stanie, to niech się rodziny o gówniarzy martwią, ona nie bierze odpowiedzialności".
Z tego też względu zawsze jak idę po napoje % do sklepu, gdzie mnie nie znają, to biorę dowód osobisty w razie zapytania "A dowodzik jest?".
Zdarzyło się w jednym z supermarketów, że kupowało się wałówkę na weekendowy wyjazd na działkę z przyjaciółmi. Lato, najgorsze upały - królowały krótkie spodenki i bluzki na ramiączkach. Dodatkowo, by ściekający po plecach pot nie zlepiał moich włosów, były one splecione w dwa warkocze po bokach głowy.
Koledzy utknęli na dziale mięsnym i wyborem między kilkoma rodzajami mięsa, ja zapakowałam do kosza piwa i "coś mocniejszego". No i do kasy.
Przyszła moja kolej na zakupy.
Standardowo, scenariusz przerabiany od prawie 7 lat:
- Dowodzik jest?
- Jest, proszę.
Kasjerka ledwo rzuciła okiem na zdjęcie, nie mówiąc o dacie urodzenia. Rzuciła dowodem do kasetki z banknotami, a do mnie tekstem:
- To siostra się zgłosi po dowód. Tylko z tobą. - Przy okazji zagajając rozmowę z kimś następnym z kolejki, - jak to młodzież się teraz wycwaniła, by alkohol i te prezerwatywy dostać, nawet starszemu rodzeństwu dowody kradną.
Na taką sytuację to przygotowana nie byłam...
Na początku mnie zamurowało. Na chwilkę. Po mojej karczemnej awanturze, popartej argumentami przez kolegę - studenta prawa, dowód oddała. Z wielkim fochem, bo "jak się nam coś stanie, to niech się rodziny o gówniarzy martwią, ona nie bierze odpowiedzialności".
sklepy
Ocena:
470
(492)
Komentarze