Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#71219

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wczoraj byłam wkurzona, teraz już została lekka irytacja i chwilami pojawia się śmiech na wspomnienie wczorajszego dnia - czemu? Wyjaśnienia poniżej.

Od początku mojej kariery zawodowej związana jestem z jedną branżą, w tym roku minie już 11 lat pracy. W mojej branży zajmowałam się wieloma kwestiami i zajmowałam różne stanowiska, więc znam ją niemal z każdej strony. Najbliższy jest mi dział sprzedaży, ale nie mam tu na myśli call center, tylko prawdziwy, profesjonalny dział odpowiadający za budowanie zaufania i długofalowej relacji z klientem, negocjacje, rozmowy z osobami zajmującymi wysokie stanowiska w firmach itp. kwestie.

Od kilku ładnych lat pracuję w tej samej firmie, no ale coby się zbytnio nie zasiedzieć i sprawdzić co się na rynku obecnie dzieje, postanowiłam porozglądać się za alternatywami.

Jedna z większych firm z mojej branży wystawiła ogłoszenie rekrutacyjne. Dział sprzedaży - o, czyli coś, co znam i lubię, zakres obowiązków, który był w ogłoszeniu mam w małym paluszku, napisali, że oferują atrakcyjne wynagrodzenie i ogólnie praca u nich to cud, miód i orzeszki... No to aplikujemy ;) Wysyłając CV zaznaczyłam jakie "widełki" zarobków mnie interesują i jaka forma podjęcia współpracy, tj. umowa o pracę. Wychodzę z założenia, że lepiej takie rzeczy zaznaczyć, żeby szanować swój czas, jak i osób prowadzących rekrutację.

Firma odezwała się szybko, umówiłam się na rozmowę... Wczoraj się odbyła i co? I kupa...

Pominę kwestie braku przygotowania się do prowadzenia procesu rekrutacji, praktycznie rzecz biorąc to ja kontrolowałam rozmowę, a tak nie powinno być. Dziewczyny, które ze mną rozmawiały stresowały się bardziej niż ja - skąd to wiem? Obie były czerwone od twarzy po szyję i chwilami gubiły wątek, plątały się przy zadawaniu pytań itp.

W pewnym momencie aż musiałam spojrzeć na logo wiszące na ścianie i upewnić się, czy aby na pewno jestem na rozmowie w firmie tak uznanej na rynku... Niestety logo wisiało i biło po oczach :/

OK, przechodząc do najważniejszych kwestii, tj. warunków współpracy - po lekkim przyciśnięciu dziewczyn, z którymi miałam rozmowę, dowiedziałam się co oferują:

- 1500 zł na rękę, umowa o dzieło lub własna działalność i prowizję od sprzedaży w oszałamiającej kwocie 1,5% przy wypracowaniu zysku powyżej 15 tys. zł/mc - wychodzi około 250 zł brutto przy zrobieniu wyniku sprzedażowego na naprawdę wysokim poziomie miesięcznym, po przekroczeniu 30 tys. zł zysku/mc procent wzrasta do astronomicznych 3%. Znam branżę i wiem, że tak dobry wynik można zrobić dwa, góra trzy razy w roku.. Moja twarz zachowała kamienny wyraz, ale w mojej głowie już zaczął się proces szukania jak najszybszej drogi ucieczki...

- Urlop? Jest, oczywiście, nie ma problemu, żeby wziąć... Ale oczywiście niepłatny. Choroba? No zdarza się, ale nie, nie płacimy za ten czas...

Padłam, po chwili oszołomienia zastanawiałam się, czy jestem w ukrytej kamerze lub może to po prostu kiepski żart?

Aplikując zaznaczyłam, że kwota jaka mnie interesuje to 2500 zł - 3000 zł netto podstawy plus umowa o pracę.

Spytałam wprost:

Ja: Czytały panie moją aplikację?
Pani nr1: No tak, ma pani wspaniałe doświadczenie, bardzo by nam się taka osoba przydała.
Ja: Skoro panie czytały, to widziały panie zapewne również moje oczekiwania co do zatrudnienia?
Pani nr 2: No tak...
Ja: Ponawiam więc pytanie. Czemu panie zaprosiły mnie na rozmowę?

Uwaga, uwaga odpowiedź zwala z nóg...

Pani nr1: No bo jesteśmy dużą firmą, zdobywającą nagrody i zajmującą wysokie miejsce w rankingach. Praca u nas to prestiż.
Ja: Ale panie proponują mi o połowę mniej niż obecnie zarabiam, a w systemie prowizyjnym, na którym obecnie jestem, mam kilkanaście procent więcej od zysku. Z całym szacunkiem, ale prestiżem tej dziury w zarobkach nie załatam...

Podziękowałam i nie omieszkałam wspomnieć, że panie zmarnowały nie tylko mój, ale również i swój czas.

Nie ogarniam tego, czy one naprawdę myślały, że osoba z ponad 10-letnim doświadczeniem zgodzi się na takie warunki, ze względu na hmm... prestiż?

Rozumiem, że student by się na to złapał, bo firma fajnie by w CV wyglądała, ale ja mam już 30 na karku i pewien poziom zarobków, na który pracowałam ładnych kilka lat.

I jeszcze to ich ogłoszenie rekrutacyjne - atrakcyjne wynagrodzenie... Ciekawe, cholercia, dla kogo jest ono atrakcyjne? Chyba tylko dla firmy, która takie proponuje.

praca

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 448 (456)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…