Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#71985

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jako że to mój pierwszy post, to może krótko o mnie.
Mam benzynę zamiast krwi.
W związku z tym i moją pracą w "branży" postaram się opisać kilka piekielnych historii, których byłem świadkiem lub uczestnikiem.

Było już kilka razy o piekielnych sprzedających, to ja może opiszę kilku piekielnych kupujących.

Kilka lat temu sprzedawałem samochód, tak się składa, że mimo iż nie mam dresów z trzema paskami, a zamiast Boysów wolę posłuchać AC/DC czy ZZ Top, to jeśli chodzi o samochody, to od zawsze miałem BMW.
Tak było i tym razem, co ważne dla historii, samochód było dość mocno zmodyfikowany - nie było spojlerów, siatexów, diod i podobnych, za to było bardzo twarde i niskie zawieszenie, szerokie koła, dużo większy silnik, dobre hamulce i zamontowana szpera, oraz sporo innych - podsumowując, w rękach sprawnego kierowcy dość szybkie i dające ogromną "radość z jazdy", w rękach amatora narzędzie zbrodni.
Wszystko dokładnie opisane w ogłoszeniu.

Klient nr 1:

Szybki telefon, kilka pytań, pasuje, przyjeżdża.
Tatuś ok. 50 z synem (S) wyglądającym na 16 lat (miał 18 i nawet pokazał prawko, bo nie wierzyłem, miał je całe 2 miesiące).
Młody ogląda furę, a ja (J) pełen niepokoju i nikłej nadziei, że młody może chociaż kartami jeździł, zaczynam rozmowę z tatusiem (T)

J: Samochód dla syna?
T: Tak, zdał niedawno prawko, to trzeba młodemu kupić, niech się uczy jeździć.
Ja już przerażony: Czy uważa pan, że taki samochód na naukę jest odpowiedni??
T: A co to takie niezwykłego, chce taki, to niech ma, co złego może się stać??
S: Jedziemy się przejechać??
J: OK, ale ja prowadzę.
S: Nie ma mowy, ja chcę!! (już napalony jak szczerbaty na suchary)
J: Jak się ojciec zgodzi, to w drodze powrotnej.
T: Panie, młody sam jesteś, a robisz problemy, ja się zgadzam, niech chłopak jedzie.

Przekonałem, że to jednak ja będę prowadził, T z boku, S z tyłu, a ja pojechałem na moje ulubione zakręty, przejazd pełnym ogniem, młody z tyłu szczęśliwy, ojciec przerażenie w oczach i prawie wyrwana strachłapka z podsufitki, wróciliśmy i ku rozpaczy młodego ojciec nie zgodził się na zakup.

Powinienem się cieszyć, że napalony i że kupić chciał, ale jakoś zawsze mnie uczyli w domu odpowiedzialności, więc nie chciałem za tydzień zobaczyć w wiadomościach kolejnego reportażu o mordercy w BMW.

Klient numer 2:

A właściwie klienci, facet z żoną i dwójką dzieci, przyjechali i zaczęło się, jakie to niskie, jakie to twarde, a jakie niewygodne, a jak szarpie.... Zabrali się i pojechali, a ja specjalnie urlop brałem,
no tak, przecież wystawiłem na sprzedaż rodzinnego vana...

Klient numer 3:

Umówił się, wypytał o wszystko, znowu wcześniej z pracy wyszedłem, nie przyjechał.
Dzwonię, nie odbiera, po chwili SMS: nie jestem już zainteresowany, kupiłem wczoraj inny.
No fajnie, człowiek zwalnia się z pracy, pędzi do domu, bo umówiony, a ten nawet nie może SMS-a wysłać, że nie zamierza przyjechać.

Klient numer 4:

Kupił, nie chciał tylko dopłacać za felgi, OK, nie ma problemu, felgi dość rzadkie i poszukiwane, więc się sprzedadzą szybko, wystawione i sprzedane w jeden dzień, ale...
Żeby nie było niepiekielnie:
Felgi sprzedałem 5 lat temu, do tej pory jak się wpisze w Google nazwę i model tych felg, to pojawia się link do tego ogłoszenia ze zdjęciami na moim samochodzie, średnio raz na miesiąc mam telefon, czy jeszcze aktualne... Tak, oczywiście, 5 lat aktualne...

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 213 (251)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…