Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#72383

przez ~Anonimowa1903 ·
| Do ulubionych
Pracuję w markecie budowlanym w dziale kas. Takim dużym, który sklepy ma w całej Polsce i za granicą. Sytuacji piekielnych jest na pęczki, ale ostatnio jakoś się mnożą :) Może dlatego, że ludzie wypełzli do słońca?

I. Nie wydała mi pani reszty.
Okej, czasami się zdarza, szczególnie jeśli jest to pod koniec 11-godzinnej zmiany przy ciągłym ruchu. Wtedy przepraszam klienta i jeśli nie jestem pewna, czy rzeczywiście np. dał mi banknot 200 zł, a nie 100 zł, wołam przełożonego, który liczy kasetkę, ew. sprawdza na monitoringu, jaki to był banknot. Takie są procedury, bo zdarzają się naciągacze. Proste, prawda? Otóż nie:

- Pani jest NIEPRZYTOMNA? (no, po 10 godzinach kasowania...)
- To są MOJE PIENIĄDZE, masz mi je w tej chwili oddać!
- Zabrać to potrafi szybko, a oddać to się nie chce (?)- i w ten deseń. Każdemu się zdarzy pomylić, sprawdzenie tego trwa 5-10 minut, zawsze na końcu przepraszamy (ja też nie lubię być okradana), ale po co drzeć ryja? Kultury brak.

II. Pokrzyczę na kasjerkę, bo mogę.
Mamy w sklepie punkt kredytowy. Przychodzą klienci (typowy Janusz z Grażyną - nie urażając posiadaczy tych pięknych imion) z kredytem. Kasuję im zakupy, ale okazuje się, że w kredycie mają uwzględnione produkty, których nie ma jeszcze u nas w sklepie. No i muszą wrócić na dział, no nieważne. W każdym razie Janusz z pracowniczką banku wraca na dział (w międzyczasie naskakując na mnie, że nie powinno mnie obchodzić co on kasuje, tylko mu to nabić, nawet jak tego nie ma na wózku - ha, ha, dobre), ja anuluję paragon. Przy wózkach (2 szt.) zostaje Grażyna. No, ale wózki zostawili poza linią kas - gdzie nie może stać niezapłacony towar - ochrona czuwa. Jako że Grażyna była koło sześćdziesiątki, powiedziałam szybko, że przestawię wózki, a skasujemy jak mąż wróci (zrobiłam to sama, żeby Grażyna nie musiała się tachać z ciężkimi rzeczami) i zaciągnęłam je na sklep. Wraca Janusz, Grażyna coś mu szepcze od ucha, a on jak nie ryknie (ogólnie był agresywny, zaczął wymachiwać rękami):

(Klient)- Co mi pani ŻONĘ będzie szarpać? Kultury pani nie ma?! Co ty sobie myślisz? Wózki mi będzie szarpać, co to za ludzie nie wychowani!
(Ja)- (tu zonk - wtf?) Przestawiłam wózki, bo nie mogą stać poza kasą.
(K)- To trzeba było powiedzieć, żeby żona przestawiła, a nie ją szarpać (cały czas krzycząc, aż ludzie się zaczęli patrzeć).
(J)- Proszę do mnie nie krzyczeć, bo będę zmuszona wezwać ochronę (dupa tam, naprawdę bym nie wezwała, ale czasami ludzie się opamiętują).
(K)- Dlaczego mam nie krzyczeć, co? No dlaczego?
(J)- Bo jesteśmy kulturalnymi ludźmi, sam pan przed chwilą mówił.
W tym momencie Grażyna coś szepcze do Janusza, ten się zamyka i tylko narzeka, że nigdy tak długo kredytu nie brał.

Podejrzewam, że Janusz źle zrozumiał żonę, ale w sumie przepraszam też by się przydało.

III. Zwrot towarów.
Zazwyczaj obsługuję punkt informacyjny, jako że przyjmujemy zwroty bezterminowo (oprócz towarów z terminem ważności - wtedy 30 dni przed jego końcem, żebyśmy mogli go jeszcze sprzedać) jest ich dość dużo. Klienci chcieliby jednak zwrócić dosłownie WSZYSTKO.

1. Nie przyjmujemy do zwrotu desek sedesowych bez folii zabezpieczającej (jest o tym informacja przy półce) - Klient: A dlaczego? (Serio???)

2. Ten produkt jest przeterminowany. Klient: Ale ja taki kupiłem, takie macie na półce, to jest wasza wina, proszę kierownika, pani jest zła, to wina PIS-u itp.
Owszem, czasami przyjmujemy takie towary, jeśli kierownik się zgodzi - po weryfikacji, czy to prawdopodobne, że tak zostało kupione. Ale zdarza się, że facet kupuje silikon w styczniu (z terminem np. do 15.04), a pod koniec marca (mniej niż 30 dni do końca terminu) przychodzi go zwrócić i twierdzi, że to nasza wina, bo tak kupił - i potrafi się kłócić po pół godziny z kierownikiem.

3. Zepsuł mi się sprzęt - chcę nowy. Jeśli chodzi o żarówki i inne mało warte przedmioty - wymieniamy je od ręki. Ale są klienci, którzy przywożą podgrzewacz wody i chcą nowy, bo tak. Wtedy im tłumaczymy, że: po pierwsze od tego jest reklamacja (14 dni- niestety takie jest prawo), po drugie nie powinni go demontować, bo przyjedzie do nich serwisant - Ale skąd ja miałem wiedzieć (może z karty gwarancyjnej, gdzie jest to wyraźnie napisane?), on mi cieknie, ma mi podłogę zalać (bo nie można go odłączyć od wody bez demontażu - nie wiem, zakręcić kurek?), ja chcę kierownika, a najlepiej to w ogóle wszyscy się zwolnijcie, bo robicie problemy. Niestety produkt musieli zabrać do domu.

4. Ale ten produkt nie miał opakowania. Ogólnie bez oryginalnego opakowania przyjmujemy tylko panele i kafelki. Wałki, kontakty, zamki itp. MUSZĄ być zapakowane, mieć kod kreskowy itp. Ja jestem w stanie zweryfikować, czy taki produkt był z opakowaniem czy nie. Jeśli nie był - przyjmiemy. Najlepsze pytanie klienta: ALE JAK JA TO MIAŁEM INACZEJ PRZYMIERZYĆ? (no, nie wiem, zmierzyć metrówką? Otworzyć tak, żeby się dało z powrotem zapakować? CHOCIAŻ zachować opakowanie?) Pani ma obowiązek mi to przyjąć! Pójdę do inspekcji! (ha, ha, chyba pracy - w prawie polskim nie ma zapisku o zwrotach - przyjmowanie ich to dobra wola sklepu i robimy to na swoich zasadach, które są umieszczone wielkim drukiem na ścianie naprzeciwko punktu info).

Nie wspominając o ludziach, którzy przywożą panele, listwy, kafelki upieprzone gruntem, farbą,, zaprawami z grubą warstwą kurzu - a, bo leżało na budowie - to nie można wytrzeć? Ja mogę odmówić przyjęcia takiego towaru, w zamian zawsze ostentacyjnie czyszczę przy kliencie taki produkt.

I perełka na koniec - maruda jakich mało.

Mamy dwa wyjścia ze sklepu - takie z rozsuwanymi drzwiami. Pewnego dnia przed samym zamknięciem w jednych zepsuła się chyba taka zabezpieczająca roleta, więc ją opuścili, a niedobitki klientów prosili o wychodzenie drugim wyjściem.
[O]chrona do jednego z klientów: - Bardzo proszę o wyjście tym drugim wyjściem (wskazując je), ponieważ w tamtym, do którego pan idzie, zepsuła się roleta i jest zamknięte.
[F]acet stanął jak wryty: Ale ja tam mam bliżej do samochodu!
[O]: Ale tam już jest zamknięte, nie jesteśmy w stanie otworzyć.
[F]: JAKBYM WIEDZIAŁ, TO BYM TU NIE PRZYSZEDŁ!


Trochę przydługo, ale uwierzcie mi, że to tylko wierzchołek góry lodowej ludzkiej głupoty, chęci wyżycia czy wywyższenia się. Na działach handlowych podobno wcale nie jest lepiej. Może w przyszłości wrzucę kontynuację. Jeśli was przynudzam, przepraszam :)

Zielona Castorama Kasy sklep budowlany

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 203 (267)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…