Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#72389

przez ~HarlemShake ·
| Do ulubionych
Mieszkam na stancji z najemcą (młody chłopak, ma pokój jednoosobowy). Ja dzielę swój ze studentką, obok mieszka dwóch facetów. O ile ja, lokatorka, najemca i jeden z lokatorów potrafimy się porozumieć w wielu kwestiach (grafik sprzątania, dogadanie się w kwestii posiadówek i koleżeńskie relacje), o tyle Mikołaj jest typem buraka pospolitego o kulturze i poziomie żartów robola z budowy.

Na początku wszystko szło nawet OK, dopóki Mikołajek nie miał współlokatora (intensywnie szukał...) nie widziałyśmy jakiegoś wielkiego problemu w spraszaniu na zmianę, i to co noc, dwóch jego kochanek (jego życie intymne nie jest moją sprawą).

Zgrzyt pojawił się, kiedy Mikuś potrafił przyjść o 22 w piątek do kogoś z lokatorów, aby go uciszyć. Zgrzyt dość poważny, bo posiadówy u nas bywały może raz w tygodniu (i tylko w weekendy), góra cztery osoby w pokoju, goście siedzieli mniej więcej do pierwszej w nocy. Zrozumiałabym jeszcze, gdyby musiał wstawać w weekendy, ale za każdym razem powtarzał, że jego kochanka musi się wyspać do pracy!

Tak, baba miała darmowy nocleg, a chłopek nas uciszał, by mogła w spokoju sobie pospać. Najemca oczywiście olewał jego gadanie, raz nawet zaproponował kupienie mu zatyczek do uszu (bo argument gościa bardzo nas rozsierdził). Mimo to z 2 razy przyłaził, za drugim nawet walił pięścią w ścianę (była godzina 22:30 w sobotę...).

Facet jest cieślą, pracuje w tygodniu (a burdy robi kiedy ma wolne i teoretycznie nocnych akcji nie powinien robić), tak więc zaczęliśmy traktować go jak idiotę, którym nie należy się przejmować. Chciałabym zaznaczyć, że nasze spotkania nie składały się z głośnej muzyki, rzygania ani pijackich śpiewów, zwłaszcza że kończyło się na jednym winie na cztery osoby, albo na czteropaku piwa.

Później przyuważyliśmy że codziennie robi pranie, ba, nawet upomina osoby, którym udało się włączyć pralkę przed nim, żeby jak tylko przestanie wirować rozwiesiły pranie, bo on musi pilnie coś uprać. Jak wcześniej napisałam, przez miesiąc szukał lokatora i nie mógł go znaleźć, dopiero jak najemca powiedział mu, że albo zapłaci podwójną stawkę za pokój, albo się żegnamy, ten jakimś cudem kogoś znalazł. Mikuś, który uważał się za pana i władcę pokoju (w końcu był tu pierwszy!) nadal spraszał swoje kochanki na noc, dopóki współlokator porządnie się nie zirytował i o mało nie mu nie wkopał. Kochanki nadal są gośćmi, ale grzecznie wracają do domu po kilku godzinach odwiedzin.

Mikuś lubił psuć, zepsuł już spłuczkę, zepsuł główkę od prysznica (odpadła) i wszystko zgonił na najemcę (mimo iż każdy wiedział, że to on). Najemca się zirytował i przeprowadził z nim ostrą rozmowę, po której dopiero Mikuś się przyznał do czynów, a później "ktoś" zepsuł także i mopa (zrobię wszystko, by poleciało mu to z kaucji, chyba że jakimś cudem to naprawi, w co wątpię).

Raz jedyny lokator Mikołaja (jeszcze kiedy przymykał oko na całonocnych gości współlokatora) zaprosił na noc kuzynkę. We trójkę pili, rozmawiali i ogólnie było miło i głośno. Następnego dnia o godzinie 10 rano kuzynka musiała odebrać telefon, po jej wyjeździe Mikołajek miał wąty do lokatora, że JEGO KUZYNKA ODEBRAŁA TELEFON I GO OBUDZIŁA.

Sytuacja zrobiła się mocno nerwowa, gdy nasz bohater zostawił patelnię na ogniu i polazł do pokoju. Gdyby najemca nie wrócił wcześniej (kuchnia biała od dymu, zawartość patelni się pali), mogłoby być niewesoło. Wtedy kazał Mikołajkowi szukać stancji od przyszłego miesiąca, pozostali lokatorzy go wsparli i biedny idiota został z poczuciem krzywdy.

Ze swoim lokatorem zaczął porozumiewać się za pomocą kartek, np "NIE KŁADŹ LAPTOPA NA MOIM SPRZĘCIE!", albo "POSPRZĄTAJ POKÓJ!!! (o co były ze dwie kłótnie), kiedy słyszy, że jedna z dziewczyn wchodzi do łazienki, to dam sobie palec uciąć, że specjalnie wyłazi, by szarpać za klamkę i gasić światło "Ooo, nie wiedziałem, że ktoś jest w środku!". OK, taka sytuacja może się zdarzyć, ale żeby codziennie?

Mnie szczególnie znienawidził, bo jego prostacko rubaszne teksty w stosunku do mojej osoby gasiłam od razu (teraz się w ogóle do siebie nie odzywamy), poza tym powiedziałam najemcy już wcześniej, że ja z tym osobnikiem nie mam zamiaru mieszkać i zaczynam szukać pokoju.

Sytuacją dość zabawną był Dzień Kobiet, Mikuś siedział z kochanką w pokoju, kiedy ta druga chciała się dostać do mieszkania. Prosił lokatorów o nieotwieranie jej drzwi i udał że go nie ma :).

Mój plan to albo wytrzymać jakoś te trzy tygodnie, które zostały idiocie do wyprowadzki, albo szukać innego lokum. Teraz będzie szukał pokoju jednoosobowego we Wrocławiu, także strzeżcie się łysego grubasa o małpim wyrazie twarzy i imieniu Mikołaj:)

PS Z opłacenie rachunków na czas też ma problem, raz przez jego zwlekanie z opłatami nie mieliśmy internetu przez 4 dni, niech zgnije za to w piekle...

piekielny lokator

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 177 (229)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…