Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#72424

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przeczytałem tu ostatnio kilka historii o dziewczynach poznających "faceta z wyższych sfer" i ich zmienionym podejściu do starych znajomych.

Boję się, że zacznie się szufladkowanie, którego chyba jestem ofiarą. Medal ma dwie strony.
Może opowiem jak to wygląda w moim przypadku. Nie wiem jak to zostanie odebrane ale spróbuję.

Wychowywałem się na wsi. W zwykłej robotniczej rodzinie bez jakichś kontaktów i pleców. Biedy u mnie przesadnej nie było, ale i tak każdą złotówkę oglądało się z dwóch stron przed wydaniem, ciuchy nosiło się po starszym kuzynie, a dostanie jako dziecko 2 zł od dziadka w niedzielę wiązało się z radością jak w dniu wypłaty.
Uczniem byłem przeciętnym, ale cwanym i wiedzącym czego chcę. Od początku miałem plan na siebie.
Miałem kilku przyjaciół i kolegów, z którymi od podstawówki trzymaliśmy się aż po koniec szkoły średniej.

Wtedy kontakty zaczęły się pogarszać.
Nikt z nas co prawda nie wyjechał za granicę. Każdy poszedł do pracy w okolicznym mieście za najniższą krajową. Zaraz po szkole, praca na normalną umowę nawet z najniższą krajową to był dla nas luksus.
Ja byłem ten gorszy bo poszedłem do pracy i o zgrozo jeszcze na studia zaoczne. I to dość ciężki ścisły kierunek.
W międzyczasie latałem z kursów na kursy. Wiązało się to z wiecznym brakiem czasu i pieniędzy na "melanż" i w sumie sam siebie o to pogorszenie kontaktów winiłem. Brak czasu do tego stopnia dawał się we znaki, że były różnego typu złe przygody typu zaśnięcie za kierownicą czy omdlenie.

Już wtedy słyszałem od kolegów, że odbiła mi szajba. Mam się za nie wiadomo kogo. Twierdzili, że studia to tylko strata czasu i pieniędzy. Kto mi uzna papierek z zaocznego kierunku? Po co się tak męczyć. W tym kraju się nie da itd, itp.

Mijały lata, w pracy poświęcałem się dość ofiarnie. Jak to "młody" w robocie zwykle miewa, zawsze dostawało się najgorsze zadania ale i z nich wywiązywałem się wzorowo. Koledzy, których poznawałem w pracy, także szybko zaczęli nabierać do mnie dystansu gdy dowiedzieli się, że studiuję i doszkalam się jak tylko mogę.
Pewnego dnia stało się, awansowałem, później znowu i to jeszcze wyżej. Z pracowników fizycznych, stałem się pracownikiem umysłowym. Za tym wszystkim szły wielokrotnie większe pieniądze. Mimo to, że ta praca nie wiązała się z polityką/mordowaniem fok/poganianiem ludzi batem itp. to dużo czasu nie było potrzeba aby zobaczyć jak ludziom z mojego dawnego otoczenia po prostu odbiło.

1. Koledzy z pracy:
Część przestało mi nawet podawać rękę i niektórzy mimo usilnych starań mówią mi na "Pan", mając w pamięci jak kiedyś śmialiśmy się razem na nocnych zmianach ze "sztywniaków z biura" (ja się nadal śmieję z niektórych lecz już pod nosem).

2. Lokalna społeczność w rodzinnej miejscowości:

- Odstawiłem samochód do mechanika. Z niektórymi z nich grało się w piłkę za dzieciaka. Po wysłuchaniu szyderczych pytań z sarkastycznie udawanym zmartwieniem w stylu "ojojoj... psuje się? No jak to? Taki drogi i jeszcze się psuje?" dostałem taką cenę naprawy, że nawet w autoryzowanym serwisie producenta wychodziło taniej.
- Auto raz było przerysowane, drugim razem z kolei jakiś śmieszek wyrzucił mi worek śmieci na maskę.

- Starzy znajomi z podstawówki/gimnazjum którzy nie odpowiadają nawet na proste "cześć".

- Masa plotek. Moja ulubiona to ta, że studiów nie ukończyłem tylko kupiłem lewe papiery. Dobra jest też ta, że narkotyzuję się Bóg wie czym.


3. Dawni przyjaciele:

Kontakt na dzień dzisiejszy urwany zupełnie. Próbuję go polepszyć odkąd te kontakty zaczęły się psuć. Podejście takie, jakbym zrobił im coś złego. Nawet za bardzo nie wiem co u nich. Z Facebook-a widzę, że dalej imprezują, trzymają się razem, mieszkają u rodziców, bez planów na jutro. Ja jestem wykluczony. Nie udało mi się im nawet wręczyć zaproszenia na mój ślub. Minęło jakieś 5 lat odkąd poszedłem na studia. Dziś mam masę czasu. Jednak chyba go poświęcę na dzieci.

Są też i drobne plusy :)
- U Panów spod sklepu mianowany jestem już nie kierownikiem a prezesem (tylko od kierownika chcą złotówkę a od prezesa 5)
- W młodości dużo biegałem za dziewczynami. Z racji statusu i pochodzenia często dostawałem kosza. Wolały chłopaków "z miasta", którzy przyjeżdżali tu jak na wyprzedaż.
Po czasie te, od których dostawałem kosza same wręcz zaczęły za mną biegać, zapraszać na różne imprezy itd.

Przyjaciela mam jednego. Jego losy są podobne do moich. Chodziliśmy razem do technikum. Los wywiał go dość daleko ale widujemy się często. Już jako rodziny. Nie żałuję niczego. Lepszy jeden prawdziwy przyjaciel niż masa fałszywych.

Sukces rodzi wrogów.
Ale mimo wszystko nie można zapominać kim jesteśmy i skąd pochodzimy.

polska_wieś

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 557 (569)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…