Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#72501

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzisiaj rozpoczęły się egzaminy gimnazjalne. I jak zwykle musiał się zdarzyć jakiś cyrk... Nie z dziećmi, dzieciaki mamy rozumne, ogarnięte, dobrze przeszkolone i ogólnie fajne, ale ich rodzice to już zupełnie inna historia.

Otóż dziecko mające dysfunkcje może skorzystać z różnego rodzaju dostosowań egzaminu gimnazjalnego w zależności od potrzeb. Może np. pisać egzamin dłużej, w oddzielnej sali albo na komputerze, może też mieć inny arkusz egzaminacyjny. Żeby dziecko mogło takie dostosowanie otrzymać, musi dostać opinię z poradni psychologiczno-pedagogicznej o posiadanej dysfunkcji.

Taką opinię rodzice składają w szkole do któregoś października w roku szkolnym, w którym ma się odbyć egzamin, więc dla obecnych zdających ten termin minął w październiku 2015 r. Rodzice poinformowani zostali o tym na pierwszym zebraniu klasowym we wrześniu (co potwierdzili podpisem na liście), dodatkowo dostali też informację przez dziennik elektroniczny. Wydawałoby się, że sprawa jasna? No niekoniecznie.

Prowadziłam dziś egzamin dla największej grupy zdających, czyli dzieci bez dostosowań. Godzina 8.40, zdający wchodzą na salę egzaminacyjną. Sporo zamieszania, bo grupa duża, a tu kody, listy, legitymacje, wizytówki, PESELe... W pewnym momencie do drzwi podchodzi [M]amuśka jednej z uczennic i przynosi ZAŚWIADCZENIE O DYSLEKSJI. W dzień egzaminu! I upiera się, że miała je dostarczyć właśnie dziś i właśnie do sali egzaminacyjnej, bo TAK JEJ POWIEDZIANO! Z wielką łaską pozwoliła się odesłać sprzed drzwi sali do dyrektora, już myślałam, że nie dam rady rozpocząć egzaminu we właściwym czasie...

Sala egzaminacyjna jest na 4 piętrze. Gabinet dyrektora na parterze. Dodatkowo klatka schodowa jest od korytarzy oddzielona solidnymi drzwiami przeciwpożarowymi. A [M] dała radę tak wrzeszczeć, że w sali egzaminacyjnej było ją całkiem nieźle słychać. Podobno zapierała się, że nikt jej nie poinformował o żadnych terminach składania zaświadczeń. Dyrektor pokazał jej własny podpis na liście i adnotację w dzienniku elektronicznym, trochę straciła na impecie, ale wrzeszczała nadal, groziła kuratorium, ministerstwem, premierem i prezydentem, w końcu dyrektor zagroził jej policją i wreszcie sobie poszła.

Szkoda tylko córki, która jest fajną, mądrą dziewczyną i nieustannie musi wstydzić się za matkę i jej głupie numery. Napisała egzamin normalnie, obie części sporo przed czasem, przejrzałam jej arkusze i nie widziałam żadnych błędów, więc chyba raczej tej dysleksji nie ma. Za to ma Mamuśkę...

Skomentuj (49) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 559 (563)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…