Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#72789

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w sklepie, a właściwie w kiosku, punkcie gastronomicznym, kawiarni i sklepie. Sklep jest (właściwie powinien być) samoobsługowy. Na zmianie jest jedna osoba, która jest odpowiedzialna za sprzedaż, obsługę klienta, przygotowywanie kaw, koktajli, deserów, hamburgerów itd. Generalnie za wszystko. Do tego należy wliczyć oczywiście sprzątanie i zmywanie (mamy w innym pomieszczeniu zmywalnie) oraz inne oczywiste obowiązki sprzedawcy.

Możecie sobie wyobrazić jak ciężko momentami bywa, gdy w godzinach szczytu jest masa klientów i 60% zamawia potrawy (mamy jeden piec, nie mogę robić np. dwóch hamburgerów jednocześnie-czas oczekiwania bardzo się wydłuża), 30% to kawy na miejscu (liczbę łyżeczek mamy ograniczoną, przy dużym ruchu nie mam czasu na bieżąco myć i zdarza się, że muszę biec do zmywalni umyć łyżeczki, zostawiając długą kolejkę w samotności na sklepie.

Ich zdenerwowanie w takiej sytuacji jest nie do opisania). A kolejne 10% to ludzie, którzy przyszli kupić po prostu gazetę lub sok. Zazwyczaj są niemiłosiernie zdenerwowani, że muszą tyle czekać, bo przecież tylko gazetę kupują. ;) Przytoczę Wam dwie piekielne historie poniżej.

1. Mój pierwszy dzień pracy, po 5 godzinnym szkoleniu, kiedy jestem sama na zmianie. Przychodzą dwie starsze kobiety, zamawiają dwie kawy latte i dwa kawałki ciasta. Włączam ekspres, kawy się robią a ja w tym czasie zanoszę Paniom ciasta. Położyłam talerzyki na stoliku i słyszę:
[K1]: Co mi tu Pani daje? Widelcem mam ciasto jeść? Pani jest normalna?
[J] To jest specjalny widelczyk do ciast, proszę Pani.
[K1] W domu tez je ciasto widelcem? Najpierw schabowego a potem może jeszcze tym samym deser je?
[J] Tak jak przed chwilą powiedziałam, to nie jest zwyczajny widelec. Mogę Paniom przynieść łyżeczki, jeśli tak będzie wygodniej.
[K1] NO RACZEJ!

Aha, no dobra. Gdy pierwszy raz byłam w kawiarni też się trochę zdziwiłam, że tym mam jeść. Biorę kawy, łyżeczki i podchodzę do stolika.

[J] Proszę bardzo, smacznego.
Już miałam odchodzić, ale..
[K1] Ja chciałam latte! Czemu to jest takie małe?
[J] Taka jest pojemność tej kawy, proszę Pani. Wszystkie pojemności dostępne są na tablicy znajdującej się nad kasą. Smacznego.

Podeszłam z powrotem do kasy, przy której zrobiła się już spora kolejka. Dużo zamówień, latam jak opętana robiąc jednocześnie desery, herbaty i kawę mrożoną (jednocześnie pilnując potrawy w piecu), gdy nagle woła mnie K1 słowami "cho no tu" (?!) myślałam właściwie, że to nie do mnie, że się przesłyszałam... Więc zignorowałam to i spokojnie robiłam swoje. Gdy wyjmowałam potrawę z pieca, poczułam ukłucie w plecy.

K1 weszła za ladę i postanowiła wbić mi długopis w ciało. Moja pierwsza myśl to "Aha, to jednak było do mnie..." Pani zażądała śmietanki w proszku do kawy, bo te latte jest okropne i ona tego nie wypije. Oczywiście śmietanki do kawy nie mieliśmy, co spotkało się z wielkim niezadowoleniem kobiety. Z wielkim fochem zgodziła się na mleko, mówiąc na odchodne:"Tego to jeszcze nie było, nie dość że kawa mała to jeszcze w kawiarni śmietanki w proszku nie ma. "Ostatni raz tu jestem".
Pojemność latte to 300 ml. Podawane jest w jednej z największych dostępnych szklanek.
Nosz kurrrde, ona myślała że ja jej dzbanek podam?

2. Ten sam dzień. Ruch ogromny. Przychodzi rodzinka: mama, tata, dwójka dzieci. Zamawiają jakieś lody, czarną kawę i karmelowe latte. Zapłacili, usiedli do stolika a mnie wtedy olśniło. Karmelowe latte? Jak to się ku*wa robi?! Nie miałam tego na szkoleniu. Kolejka ogromna, nie mam czasu dzwonić do szefowej, improwizacja. Mamy sos karmelowy, więc kombinacja sos+latte+bita śmietana powinna być w porządku. Zanoszę.
Oczywiście awantura. Na obrazku to wygląda inaczej, bita śmietana jest polana sosem a w tym przypadku nie, a w ogóle to inny kubek jest tutaj na zdjęciu. Aha.

Przeprosiłam wszystkich tłumacząc, że to mój pierwszy dzień i pierwsze latte karmelowe, obiecałam że zaraz zrobię nowe, na co Pan Tata uśmiechnął się i powiedział że nie szkodzi. Pani Mama jednak stwierdziła, że mogę sobie darować drugą kawę i to jest nie do pomyślenia, żeby taka obsługa była tutaj zatrudniona. Stolik obok siedziały Panie z historii pierwszej, które oczywiście dogadały się z Panią Mamą i we trójkę głośno komentowały mnie jak i całą kawiarnie.

Zaczęłam płakać, schowałam się gdzieś za ladą. Chciałam nawet dzwonić do szefowej, żeby przyjechała, bo ja odchodzę. Pan Tata zauważył mój stan, powiedział Wrednej Trójcy żeby się uspokoiły, bo to mój pierwszy dzień przecież i doprowadziły mnie do takiego stanu.. Na co
[K1] odparła: I dobrze jej tak, kawy nawet zrobić nie potrafi.

Gorszego pierwszego dnia pracy nie mogłam sobie wymarzyć. Teraz już podchodzę do tego z wielkim dystansem, ale wtedy byłam kompletnie załamana.
Piekielne historie zdarzają mi się codziennie, więc jeśli chcecie więcej - dajcie znać!

gastronomia

Skomentuj (59) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 348 (404)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…