Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#72920

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytając historię #72911 miałam wrażenie, jakbym czytała historię o swoim chłopaku i jego kochanym braciszku. Na szczęście nasza skończyła się odrobinę lepiej.

Słowem wstępu: Mój chłopak od 16 roku życia utrzymuje się właściwie sam. Rodzice nie dawali ani nie dają mu ani złotówki. Po skończeniu 18 lat nawet za mieszkanie w domu rodzinnym musiał płacić jak za wynajem pokoju u obcych. I nie chodzi mi o to, że musiał się dokładać do rachunków. On musiał płacić normalnie "czynsz" + rachunki za mieszkanie w domu rodzinnym. Jego braciszek oczywiście również usłyszał takie żądanie, ale miał je głęboko gdzieś.

Kochany braciszek niby pracował, ale zawsze na czarno i nikt nigdy tak naprawdę nie wiedział, ile i kiedy zarobił. A on radośnie wszystko przepijał i przepalał z kumplami na ławeczce pod blokiem.
Braciszek systematycznie pożyczał też kasę u mojego chłopaka a swojego brata na tak zwane "wieczne nieoddanie".

Sytuacja zmieniła się nieco, kiedy na scenie pojawiłam się ja.
Wiadomo, jak ma się dziewczynę, to facet też chce dobrze wyglądać, ubrać się ładnie i zaprosić ukochaną od czasu do czasu do kina czy na przysłowiową kawę. A na takie przyjemności potrzebne są fundusze. Chłopak ciężko pracował, odkładał co mógł, a jak miał więcej, to od czasu do czasu z dobrego miękkiego serca pożyczał temu nierobowi 20-50 zł. Po kilku latach zdecydowaliśmy się zamieszkać razem i sytuacja ponownie się zmieniła. Chłopak poszedł na studia, więc pracuje tylko dorywczo, ale jakoś sobie radzimy. Od pierwszego do pierwszego.

W styczniu tego roku dopadła nas jednak czarna seria. Grypa zmogła i mnie, i chłopaka, dodatkowo moje zęby stwierdziły, że chyba czas na sztuczną szczękę i dentystę odwiedzałam chyba z 5 razy w ciągu miesiąca. Nasze wypłaty rozpłynęły się praktycznie z dnia na dzień. Chłopak postanowił pogadać z bratem o spłacie chociaż części zadłużenia w trybie natychmiastowym (tamten akurat pracował i zarabiał, czym bardzo się przed wszystkimi chwalił, więc kasę miał). Co usłyszał w odpowiedzi? Prychnięcie, chamski śmiech i tekst "Przecież ja od ciebie nic nie pożyczałem, jeleniu, to były twoje dobrowolne datki".
Cóż, chłopakowi nerwy puściły i skończyło się na mordobiciu małego pasożyta.

Drugą opcją było zwrócenie się do rodziców z prośbą o pożyczkę. Ja do swoich, chłopak do swoich. Moi rodzice oczywiście się zgodzili i jak zwykle nawet nie pożyczyli, a dali nam te kilka złotych, bo wiedzieli, że to nie na głupoty, tylko jest to dla nas trudny okres. A rodzice chłopaka? Zaznaczę jeszcze, że oboje pracują na pełen etat i wcale nie za minimalną. Nawet go nie wysłuchali, tylko powiedzieli, że oni nie mają i nie pożyczą. Koniec. Dwa dni później pojechali na weekend na wycieczkę.

Mało piekielne? Miesiąc później, jakoś 2 dni po wypłacie, chłopak odebrał dwa telefony: pierwszy od brata, drugi od rodziców, z prośbą o pożyczenie pieniędzy, bo oni biedni i nie mają.

Od tego czasu minęło już kilka miesięcy. Chłopak rodziców odwiedził raz. Z bratem nie rozmawia wcale. Czasami go namawiam na odwiedziny w domu, ale nie chce, więc zmuszać go też nie będę. Chyba w końcu zobaczył, jak piekielną ma rodzinę...

rodzina brat pieniądze

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 310 (348)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…