Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#72980

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wczoraj (tak, w piątek) byłam z mężem na ślubie i uroczystym obiedzie. Praktycznie cała impreza udana, mimo przelotnego deszczu, młodzi szczęśliwi, rodzina zadowolona... Był tylko jeden mały szkopuł.

Dziecko.

Jedni z gości przybyli na uroczystość z na oko półtoraroczną córką (strzelam - dziecko bez problemu biegało i gulgotało, ale nie jeszcze nie mówiło). Niby nic takiego, ale żywotność dzieciaka w połączeniu z bezmyślnością rodziców trochę dała wszystkim do wiwatu.

Przede wszystkim rodzice w czasie ślubu, w stosunkowo niedużym kościele, usiedli w pierwszej ławce - generalnie obok państwa młodych, na dodatek "od środka" - może żeby widzieć lepiej sam akt zawarcia małżeństwa? Ale chyba zapomnieli, że żadne - w tym ich - półtoraroczne dziecko nie wysiedzi godzinnej uroczystości.

Co chwila młoda wybiegała z ławki, przemykając obok panny młodej i świadków, i chciała się bawić. Ojciec lub matka za nią, też obok młodych, a że miejsca mało, to i biała suknia nieco ucierpiała. W ciągu całego śluby chyba z sześć razy. Kiedy nie wychodzili po córkę, ta podbiegała do świadków od tyłu i zaczepiała, albo biegała między gośćmi. W końcu przy drzwiach kościoła dzieciaka ktoś przejął, pewnie ciocia/babcia.

Na samym obiedzie dziecko zrobiło niewielkie wejście smoka - gdy goście ustawili się z szampanem wokół młodej pary, żeby wznieść pierwszy, a kamerzysta chodził z "żyroskopem" wokół młodych, dzieciak znowu się wyrwał - podleciał do panny młodej, stanął tuż za nią i zaczął śpiewać (mniej więcej, melodię to miało, słowa nie bardzo). Rodziców w zasięgu wzroku brak, dziewczynkę ściągnął ze "sceny" ktoś inny.

W czasie obiadu dzieciak z rodzicami siedział dość daleko od nas, więc dan mi było tylko zobaczyć, jak od czasu do czasu gania, bez opieki, po sali restauracji, bawiąc się... sztućcami i kwiatami z dekoracji. Rodzinka zebrała się do domu koło 20, bo córka w końcu zaczęła zasypiać pod stołem.

Polityka zapraszania czy niezapraszania na śluby i wesela z małymi dziećmi to temat kontrowersyjny, jednak pewne jest chyba jedno: skoro już zabiera się gnojka na tego typu imprezę, to wypadałoby włączyć pomyślunek i go pilnować.

PS. Określenia "gnojek" nie użyłam tutaj jako "mowy nienawiści" wobec dziecka czy w celu obrażenia go, jak wskazało kilka osób w komentarzach - u nas w domu często mówi się na młodych per "gnojki" w znaczeniu "dzieciarnia", z ironią lub sympatią. Podkreślam też, że "dzieciak" nie jest obrazą, co także zasugerowano.

Skomentuj (55) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 309 (381)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…