Starsza sąsiadka miała sobie ogródki.
No właśnie... "miała".
Od jakichś sześciu lat miła starsza pani z kamienicy obok zajmowała się dla przyjemności trzema małymi ogródkami. Odgrodziła je sobie od reszty podwórza niskimi, estetycznymi, białymi płotkami (w porozumieniu ze wspólnotą mieszkaniową). Prowadziła je bardzo sumiennie, zawsze było w nich wzorowo przekopane, odchwaszczone, na wiosnę kwitły w nich piękne kwiatki, umilając wszystkim sąsiadom dookoła codzienne spacery. W trzecim ogródku, nieco dalej, sadziła sobie warzywa - ogórki, pomidory, marchewki i jakieś inne cuda, chyba bakłażany, którymi przy zbiorach dzieliła się po sąsiedzku z mieszkańcami, żeby sobie spróbowali. Sielanka.
Jako, że zrobiło się ciepło na dworze, a trawka już sporo urosła, rankiem na podwórze wkroczyli piekielni kosiarze. Ku zdziwieniu sąsiedztwa nie kosili oni jednak tylko trawy, przeleźli przez płotki i zaczęli kosić... kwiaty miłej pani.
Kilku sąsiadów wychyliło się z okien i krzyczało coś do nich, jednak oni nic nie słyszeli (bądź nie chcieli słyszeć). Po chwili wyszła do nich sama starsza pani, mówiąc, że to są przecież wyraźnie wydzielone ogródki, a nie trawniki do koszenia. Została poinformowana, że jest to teren, który został im zlecony do wykoszenia i koniec. Taką mają pracę.
Poszła do domu zrezygnowana, ze smutną miną.
Wykosili nawet krzaczki z ogródka warzywnego, na których zaczęły już rosnąć małe pomidorki i ogórki.
Z późniejszej rozmowy z ową panią okazało się, że wspólnota mieszkaniowa zatrudniła w tym roku nową firmę zajmującą się koszeniem trawników. Dostali od wspólnoty upomnienie. Starsza pani nawet przeprosin...
No właśnie... "miała".
Od jakichś sześciu lat miła starsza pani z kamienicy obok zajmowała się dla przyjemności trzema małymi ogródkami. Odgrodziła je sobie od reszty podwórza niskimi, estetycznymi, białymi płotkami (w porozumieniu ze wspólnotą mieszkaniową). Prowadziła je bardzo sumiennie, zawsze było w nich wzorowo przekopane, odchwaszczone, na wiosnę kwitły w nich piękne kwiatki, umilając wszystkim sąsiadom dookoła codzienne spacery. W trzecim ogródku, nieco dalej, sadziła sobie warzywa - ogórki, pomidory, marchewki i jakieś inne cuda, chyba bakłażany, którymi przy zbiorach dzieliła się po sąsiedzku z mieszkańcami, żeby sobie spróbowali. Sielanka.
Jako, że zrobiło się ciepło na dworze, a trawka już sporo urosła, rankiem na podwórze wkroczyli piekielni kosiarze. Ku zdziwieniu sąsiedztwa nie kosili oni jednak tylko trawy, przeleźli przez płotki i zaczęli kosić... kwiaty miłej pani.
Kilku sąsiadów wychyliło się z okien i krzyczało coś do nich, jednak oni nic nie słyszeli (bądź nie chcieli słyszeć). Po chwili wyszła do nich sama starsza pani, mówiąc, że to są przecież wyraźnie wydzielone ogródki, a nie trawniki do koszenia. Została poinformowana, że jest to teren, który został im zlecony do wykoszenia i koniec. Taką mają pracę.
Poszła do domu zrezygnowana, ze smutną miną.
Wykosili nawet krzaczki z ogródka warzywnego, na których zaczęły już rosnąć małe pomidorki i ogórki.
Z późniejszej rozmowy z ową panią okazało się, że wspólnota mieszkaniowa zatrudniła w tym roku nową firmę zajmującą się koszeniem trawników. Dostali od wspólnoty upomnienie. Starsza pani nawet przeprosin...
Ocena:
386
(406)
Komentarze