Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#73167

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zostałem poproszony o pomoc.

Szwagier ma dwuosobową firmę, a jego wspólnik zachorował.
Zlecenie od dużego klienta, w jego siedzibie na cały weekend. Przyjechałem, pomogłem. W sobotę przygotowaliśmy element, a w niedzielę po południu dokończyliśmy pracę.

Na sam koniec prezes poprosił mnie o parę minut rozmowy.
Najpierw "roztoczył wizję kwitnącej firmy, liderze w swojej branży i wszechświatowego centrum produkcji niszowych urządzeń dla branży, która jest w kwitnącej fazie rozwoju" (czy jakoś tak to leciało :)

Okazało się, że pilnie potrzebują pracownika do działu mechanicznego i czy nie chciałbym u nich pracować, bo widział jak pracuję, wykształcenie i doświadczenie mam, reszty się nauczę.
Praca - ciekawa
Zarobki - super
Ludzie - fajni
Języki obce - niekonieczne
Do tego robiłbym to co lubię.

Kusząca oferta. Bardzo kusząca.

Prezes bajeruje: rzucaj chłopaku co tam robisz, przychodź do nas, praca nawet od jutra, nie ma co się zastanawiać. Moja firma potrzebuje właśnie ciebie.

Jest też jeden minus, dojazd. Właściwie droga przez mękę. Godzina samochodem. W jedną stronę. Przez Warszawę w godzinach szczytu. Praktycznie nie ma możliwości dojazdu komunikacją miejską. Można kawałek obwodnicą, ale i tak swoje w korkach trzeba odstać. Właściwie najsensowniejszym rozwiązaniem jest wynajęcie mieszkania.
Prezes nie widzi problemu, mieszkanie na pewno się jakieś znajdzie, pracuj z nami, reszta nieważna...

Zastanowię się, w poniedziałek na pewno nie przyjdę, zadzwonię, pa.

Wieczorem szukam jakiegoś mieszkania, rozważam wszystkie za i przeciw. Liczę, kombinuję, w końcu poważna decyzja.

W poniedziałek dzwoni szwagier. Jest problem. Z niedzieli na poniedziałek firma padła, wszystko wywożą, sprzedają, likwidują, archiwizują... a prezes oczywiście był tym kompletnie zaskoczony.

Nie ma to jak naobiecywać komuś złote góry. Na szczęście mieszkania nie wynająłem, nie przeprowadziłem się, dotychczasowej roboty nie rzuciłem, więc nie skończyło się źle. W sumie to się nawet ucieszyłem, że tylko za darmo dwa dni popracowałem, bo mogłem nieźle umoczyć, jakby jeszcze parę dni pociągnęli.

Uprzedzając komentarze: trochę czasu już minęło i firma rzeczywiście padła, to nie był jakiś przekręt czy wyprowadzenie majątku czy wyłudzenie Vat.

Dolina Krzemowa

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 266 (278)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…