Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#73255

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Trudno, niech będzie, że jestem piekielna i mam odpieluchowe zapalenie mózgu, ale...

Mam niespełna roczne dziecko, które jeszcze nie chodzi. Na placu zabaw jeśli się nie huśta, to stoi z boku lub puszczam ją pod pachy ze zjeżdżalni razem z maluchami w podobnym wieku lub starszymi, tak do ok 2 lat.

Na plac zabaw, który znajduje się obok domu kultury, kawiarni i biblioteki, wparowała dzika orda młodszych nastolatków. Na oko 6 klasa SP, może 1 gimnazjum. Jakieś 15 sztuk. Za najlepszą zabawę na świecie uznali "ganianego po wszystkim", tj. zjeżdżalniach, konikach itd. Kilka razy usiłowałam im zwrócić uwagę, ale nie działało, dzieci się nam wystraszyły, zaczęły płakać, bo nie miały się gdzie bawić, więc po ok. 10 minutach postanowiłam się z dzieckiem ewakuować, jedna czy dwie panie zrobiły to samo, bo nie było po co tam stać. Zanim się zebrałam, orda zniknęła, ale ponieważ miałam jeszcze w planie zakupy, poszłam.

Traf chciał, że na przejściu dogoniłam klasę z... cudem zapewne odnalezioną nauczycielką. Zapytałam, czy ona zdaje sobie sprawę z tego, co te dzieciaki wyprawiały na placu zabaw.
Nauczycielka (N) wzruszyła tylko ramionami.
JA: Zadałam pani pytanie.
N: Oj, ale co się pani czepia.
JA: Bo to pani powinna była sprawować nad nimi nadzór i się nimi zajmować, w końcu to nie do moich obowiązków należy wychowywanie cudzych rozwydrzonych bachorów i pilnowanie, by nie zrobiły sobie i innym krzywdy.
N: Tylko nie bachorów, to są dzieci.
JA: Dzieci to zostały przez nich wystraszone! Tak, tamto to były dzieci. A to może ewentualnie byliby uczniowie, gdyby znajdowali się pod opieką nauczycielki, czyli z definicji kompetentnej osoby, która wie na czym polegają jej obowiązki, a nie pije sobie kawkę w kawiarni i pali papieroska.

Wiem, że byłam piekielna, ale do furii doprowadza mnie świadomość, że gdyby coś się stało w czasie tych dzikich wyścigów, zwłaszcza któremuś z małych dzieci, to z powodu zaniedbania* nauczycielki.
I wcale nie mniej mnie wkurza to, że ponieważ jej nie chciało ruszyć się czterech liter i zapanować nad klasą, to małe dzieci zostały wygnane z placu zabaw. Może nie jest to największa trauma na świecie, a w obliczu głodu w Afryce jestem małostkowa i niech będzie, że tak, mam odpieluchowe zapalenie mózgu.

*Ponieważ nauczycielki przy uczniach nie było, naruszyła obowiązek zapewnienia uczniom bezpieczeństwa, za co mogła być nawet pociągnięta do odpowiedzialności dyscyplinarnej - gdyby wpłynęła np. skarga do szkoły, albo karnej w razie wypadku.

szkoła plac_zabaw

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 188 (314)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…