Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#73666

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ponowna historia o pracy w "W" (dla zainteresowanych pierwsza tutaj: http://piekielni.pl/71711).

Mamy w pracy kolegę, nazwijmy go Staś. Stasiu jest ulubieńcem pani kierownik. Od samego początku ewidentnie go faworyzuje. Jednak w tej historii to pani kierownik (K) jest piekielna.

Przykłady:

1) Stasiu trochę pośmierduje. Chodzi w jednej koszuli cały tydzień, poza tym pije dużo kawy, je cebulę i ser. No, każdy ma swoje upodobania dietetyczne, ale fakt jest taki, że dłużej niż minutę to w pokoju Stasia wytrzymać się nie da. Dlatego też siedzi sobie sam. Nikomu by to bardzo nie przeszkadzało, bo w sumie z pokoju nie wychodzi zbyt często (chyba że na fajkę, ale o tym za chwilę), gdyby nie fakt, że pracujemy z ludźmi, którzy do nas przychodzą i załatwiają różne sprawy. Więc, powiedzmy szczerze, Stasiu nie jest najlepszą wizytówką firmy.

Zgłosiliśmy do pani K, żeby może porozmawiała z nim, że trzeba się myć... Owszem, powiedziała mu (raz!, a Stasiu pracuje 5 lat), że "klientom jest milej, kiedy wokół roznosi się przyjemny zapach" (mniej więcej coś takiego). Skutek: Stasiu kupił coś w stylu "Bond" i zużywa chyba jedno opakowanie dziennie. Wyobraźcie sobie, jaki fetor jest teraz. Pani K twierdzi, że przecież jest lepiej niż było.

2) Stasiu wychodzi na fajkę (liczyłam!) mniej więcej 6-9 razy dziennie. Według pani K "trzeba zrozumieć nałogowca". Miałam już kilka razy plan przyjść do pracy nawalona, ale nie wiem, czy ten nałóg też by zrozumiała... ;-)

3) (hit!) Dwa lata temu Stasiu poinformował panią K, że w zimie ma problem z dojazdem, ponieważ mieszka pod miastem i najwygodniej byłoby mu jeździć z kolegą samochodem, w związku z czym będzie przyjeżdżał przez zimę na 9 (pracujemy od 7.30). Pani K zgodziła się pod warunkiem, że będzie zostawał do 17 (pracujemy do 15.30). Ale że pani K wychodzi o 15.30, to nie wiedziała długo, że Stasiu nie dotrzymuje słowa i zmywa się zaraz po jej wyjściu. Tak tak, "zmywa się" - trwa to nadal. Minęły 2 lata, 3 zimy, ale te autobusy podmiejskie chyba nadal kiepsko jeżdżą, ponieważ Stasiu jest codziennie w pracy między 9 a 10 i wychodzi tuż po 15.30. Najpóźniej o 16 (wiem, bo czasem zdarza mi się zostać dłużej). Jakby nie patrzeć, jego dzień pracy to 6 godzin. Żyć, nie umierać! Pani K o tym już teraz wie, bo przecież pozostałych pracowników szlag jasny trafia. Ale według niej "dojazdowiczów trzeba zrozumieć".

Kolejne historie o Stasiu i pani K wrzucę innym razem. Koniec przerwy śniadaniowej ;-)

praca

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 273 (315)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…