Niedaleko mojego domu jest sklep z odzieżą. Są tam naprawdę oryginalne ubrania, z ciekawych tkanin - ogólnie oferta świetna. I byłoby naprawdę fantastycznie, gdyby nie pani właścicielka, a zarazem osoba sprzedająca. Pani jest bowiem bardzo bezpośrednia i chyba czasem nie zastanawia się co mówi.
Historia właściwa: na wystawie widzę piękną spódnicę. Wpadam, oglądam, spódnica wisi na manekinie, zatem nie mogę dobrać się do metki. Pytam wiec panią o rozmiar. Pani mierzy mnie wzrokiem i wygłasza:
- Nieeee. To nie dla pani. To jest dla szczupłych.
OK, mam rozmiar 42, przyzwyczaiłam się do takich tekstów, nie ma problemu. Niemniej dalej przyglądam się spódnicy, bo jest świetnie skrojona i kombinuję, jak by tu uszyć podobne cudo. W tym samym czasie pani nie ustępuje - ogląda mnie ze wszystkich stron, mówi coś pod nosem i nagle wypala:
- No w sumie by weszła, bo ta spódnica się rozciąga. Tylko po co taką grubą dupę eksponować?
Zbaraniałam.
Historia właściwa: na wystawie widzę piękną spódnicę. Wpadam, oglądam, spódnica wisi na manekinie, zatem nie mogę dobrać się do metki. Pytam wiec panią o rozmiar. Pani mierzy mnie wzrokiem i wygłasza:
- Nieeee. To nie dla pani. To jest dla szczupłych.
OK, mam rozmiar 42, przyzwyczaiłam się do takich tekstów, nie ma problemu. Niemniej dalej przyglądam się spódnicy, bo jest świetnie skrojona i kombinuję, jak by tu uszyć podobne cudo. W tym samym czasie pani nie ustępuje - ogląda mnie ze wszystkich stron, mówi coś pod nosem i nagle wypala:
- No w sumie by weszła, bo ta spódnica się rozciąga. Tylko po co taką grubą dupę eksponować?
Zbaraniałam.
sklepy
Ocena:
379
(407)
Komentarze