Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#74019

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tak sobie ostatnio myślałam o tym, że dawno nic piekielnego mnie nie spotkało. I chyba wywołałam wilka z lasu.

Kilka słów wstępu:
Noszę rozmiar 40/42. Coraz częściej z naciskiem jednak na 40.
Szczupła może nie jestem ale dbam o siebie, chodzę na siłownię, basen. Chudnę powoli ale zdrowo, jak to określił lekarz.
Xską nigdy nie spodziewam się być, bo raz, że za bardzo lubię jedzenie a dwa, że insulinoodporność to paskudna choroba, która naprawdę utrudnia życie, jeśli idzie o wagę.
Nie narzekam jednak, bo widzę rezultaty swojej pracy i wcale nie uważam, że kobieta w rozm. 40 jest spasionym grubasem niegodnym życia.

Jako, że moja przyjaciółka wychodzi niebawem za mąż od pewnego czasu rozglądam się za odpowiednią kreacją. Jestem świadoma swojego ciała, dlatego bufiaste tiule i księżniczkowe sukienki z miejsca sobie odpuszczam. Kłopotów z rozmiarem jeśli idzie o "sieciówki" nie mam. Zazwyczaj wbijam się spokojnie w 40 czasami w 42.

Dziś wybrałam się jednak na rajd po eleganckich butikach. Myślę, że pierwszy i ostatni raz w życiu.
Poniżej kilka uprzejmości jakie dziś usłyszałam:

1. "Dzień dobry. Nic w Pani rozmiarze nie mamy u nas w sklepie. Na panią to i tak chyba tylko szyte na miarę by było."

Rozumiem, że sklep może mieć taki, a nie inny asortyment, ale kurza stopa ten ostatni komentarz o szyciu na miarę, naprawdę szanowna Pani mogła sobie darować, bo tak się składa, że naprawdę nie mam problemów z kupnem ciuchów. No chyba, że coś mnie ominęło i teraz kobiety kończą się na rozmiarze 38. A wszystko co powyżej, to zwyczajnie według reszty świata niegodne ładnego ubrania spasione wieprze (asortyment w sklepie teoretycznie kończył się na 40, ale rozmiar zaniżony, więc tak naprawdę było to 38).

2. Odpowiedź ekspedientki na pytanie "Przepraszam czy mają Państwo ten model w rozm. L lub XL? "Ale jakby Pani chciała tą sukienkę w swoim rozmiarze to to by musiał być rozmiar z 60!" Nie skomentowałam bo mnie zatkało. I to chyba był mój błąd bo kobieta ciągnęła dalej... "Wie Pani pewnych sukienek się nie robi w taaaakich rozmiarach żeby TACY ludzie ich nie nosili."

Jako, że zawsze byłam empatycznym człowiekiem, to mogłabym nawet zrozumieć, że w świecie kogoś kto całe życie śmigał tylko w xxskach albo xskach rozmiar 40 noszą ludzie otyli. Ta kobieta jednak sama nie należała do najszczuplejszych i w najlepszym razie nosiła rozmiar 38... Ze sklepu wyszłam, bo odechciało mi się nawet oglądać.

3. Kolejny "butik", pytam o sukienki w moim rozmiarze. Odpowiedź Pani ekspedientki: "Pani to na pewno nie nosi 40. U nas są zaniżone rozmiary, więc pokażę Pani wszystko co mamy w rozmiarze 46!" Próbowałam kobiecie zasugerować, że rozumiem zaniżoną rozmiarówkę, ale od 40/42 do 46 daleka droga. Co usłyszałam w odpowiedzi? "T-shirt to może i Pani 40 nosi, bo to się wszystko rozciąga, to każdy się jakoś w 40 wciśnie". Koniec końców zwątpiłam w siebie i wylądowałam w przymierzalni z tymi sukienkami w rozmiarze 46. Nie metka przecież najważniejsza, a jak się w czymś wygląda. Zgodnie z przewidywaniami wszystko było za duże... Ale oczywiście Pani ekspedientka wie lepiej.

Sukienkę kupię chyba jednak w "sieciówce", bo wiele rzeczy jestem w stanie zrozumieć ale braku kultury osobistej i zwykłego chamstwa już nie.

sukienka zakupy ekspedientki xl

Skomentuj (74) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 269 (335)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…