Pracuję przy opracowywaniu dokumentacji na pozwolenie na budowę.
Każda dokumentacja - nawet jeśli opisuje prace typu szpachlowanie i malowanie - musi mieć projekt zagospodarowania działki i opis tego projektu. W praktyce wygląda to tak, że jest to mapka, na którym zaznaczam budynek i granice działki, a w opisie odnoszę się do konkretnych, wyszczególnionych w rozporządzeniu punktów. Jest ich 11.
Jeśli więc robię dokumentację na szpachlowanie i malowanie to czeka mnie absurdalne wypełnianie podpunktów typu: ilość powierzchni biologicznie czynnej nie ulega zmianie. Ilość m2 użytkowych budynku nie ulega zmianie. Itd.
Jednym z tych podpunktów jest odniesienie do rozporządzania w sprawie ochrony grzybów i ptaków. Generalnie rozporządzenie mówi, że ptaków nie można zabijać, gniazd niszczyć, a stanowisk grzybów usuwać, CHYBA ŻE są na materiałach budowlanych i przyczyniają się do ich korozji.
Więc w felernym podpunkcie stoi:
"W rozumieniu Rozporządzenia Ministra Środowiska z dnia 9 października 2014 r. w sprawie ochrony gatunkowej grzybów i rozporządzenia Ministra Środowiska z dnia 9 października 2014 r. w sprawie ochrony gatunkowej roślin, jako prace polegające na usuwaniu roślin i grzybów niszczących materiały budowlane prace są dozwolone".
I nikt jeszcze dotąd tego zapisu mi nie kwestionował. Podejrzewam też, ze nikt go nie czytał, tylko sprawdzali czy jest.
I jest poniedziałek. We wtorek o rano trzeciej jadę na szkolenie na tydzień. Jest 15.15. Zapierniczałam cały zeszły tydzień, żeby z czystym sumieniem wyjechać z miasta a tu telefon. Na wyświetlaczu WYDZIAŁ BUDOWNICTWA.
Cały przedurlopowy dobry nastrój poszedł się paść.
- Tu Renata Piekielna z Wydziału. Pani Talu, mam tu dokumentację na Piekielną 1 i musi pani kilka rzeczy w niej wyprowadzić - Piekielna 1 to dokumentacja na malowanie i szpachlowanie klatki schodowej. Normalnie takie prace nie idą na pozwolenie, ale ten budynek jest zabytkowy - Niech Pani przyjdzie do nas jutro, to porozmawiamy.
- Ale ja wyjeżdżam na tydzień na szkolenie - jęknęłam. Babę zatkało.
- To proszę przyjść teraz - a była 15.15!!!
To przyjechałam i co słyszę?
Na końcu nieszczęsnego punktu o grzybach i ptakach napisałam "prace są dozwolone" a powinno być "dopuszcza się". Mam tą stronę wydrukować z poprawką. Na jutro. Bo jej pojutrze mija termin wydania pozwolenia.
I pierwszy raz wylądowałam u naczelnika, gdzie bazując na mej niskiej wiedzy humanistycznej, przekonywałam gościa, że "prace są dozwolone" i "dopuszcza się" to to samo.
Na co Pan naczelnik, że nie to samo. I mam przedrukować. Bo mi nie wydadzą pozwolenia.
Jak chcę, to mogę ich pozwać.
No to podmieniłam stronę i dokumentacje następnego dnia zaniósł dziadek.
I jak tu nie pałać żądzą mordu.
Każda dokumentacja - nawet jeśli opisuje prace typu szpachlowanie i malowanie - musi mieć projekt zagospodarowania działki i opis tego projektu. W praktyce wygląda to tak, że jest to mapka, na którym zaznaczam budynek i granice działki, a w opisie odnoszę się do konkretnych, wyszczególnionych w rozporządzeniu punktów. Jest ich 11.
Jeśli więc robię dokumentację na szpachlowanie i malowanie to czeka mnie absurdalne wypełnianie podpunktów typu: ilość powierzchni biologicznie czynnej nie ulega zmianie. Ilość m2 użytkowych budynku nie ulega zmianie. Itd.
Jednym z tych podpunktów jest odniesienie do rozporządzania w sprawie ochrony grzybów i ptaków. Generalnie rozporządzenie mówi, że ptaków nie można zabijać, gniazd niszczyć, a stanowisk grzybów usuwać, CHYBA ŻE są na materiałach budowlanych i przyczyniają się do ich korozji.
Więc w felernym podpunkcie stoi:
"W rozumieniu Rozporządzenia Ministra Środowiska z dnia 9 października 2014 r. w sprawie ochrony gatunkowej grzybów i rozporządzenia Ministra Środowiska z dnia 9 października 2014 r. w sprawie ochrony gatunkowej roślin, jako prace polegające na usuwaniu roślin i grzybów niszczących materiały budowlane prace są dozwolone".
I nikt jeszcze dotąd tego zapisu mi nie kwestionował. Podejrzewam też, ze nikt go nie czytał, tylko sprawdzali czy jest.
I jest poniedziałek. We wtorek o rano trzeciej jadę na szkolenie na tydzień. Jest 15.15. Zapierniczałam cały zeszły tydzień, żeby z czystym sumieniem wyjechać z miasta a tu telefon. Na wyświetlaczu WYDZIAŁ BUDOWNICTWA.
Cały przedurlopowy dobry nastrój poszedł się paść.
- Tu Renata Piekielna z Wydziału. Pani Talu, mam tu dokumentację na Piekielną 1 i musi pani kilka rzeczy w niej wyprowadzić - Piekielna 1 to dokumentacja na malowanie i szpachlowanie klatki schodowej. Normalnie takie prace nie idą na pozwolenie, ale ten budynek jest zabytkowy - Niech Pani przyjdzie do nas jutro, to porozmawiamy.
- Ale ja wyjeżdżam na tydzień na szkolenie - jęknęłam. Babę zatkało.
- To proszę przyjść teraz - a była 15.15!!!
To przyjechałam i co słyszę?
Na końcu nieszczęsnego punktu o grzybach i ptakach napisałam "prace są dozwolone" a powinno być "dopuszcza się". Mam tą stronę wydrukować z poprawką. Na jutro. Bo jej pojutrze mija termin wydania pozwolenia.
I pierwszy raz wylądowałam u naczelnika, gdzie bazując na mej niskiej wiedzy humanistycznej, przekonywałam gościa, że "prace są dozwolone" i "dopuszcza się" to to samo.
Na co Pan naczelnik, że nie to samo. I mam przedrukować. Bo mi nie wydadzą pozwolenia.
Jak chcę, to mogę ich pozwać.
No to podmieniłam stronę i dokumentacje następnego dnia zaniósł dziadek.
I jak tu nie pałać żądzą mordu.
Ocena:
305
(317)
Komentarze