Ośrodek sanatoryjno-wczasowy nad morzem. Przy naszym stole podczas posiłków siedzi małżeństwo z 7-letnimi bliźniakami. Zazwyczaj chodzą wszędzie razem, ale wczoraj na obiad przyszła najpierw kobieta. Okazało się, że zostawiła męża z chłopcami na plaży, bo miała coś do załatwienia, i mieli się spotkać przy obiedzie. Za chwilę przychodzi mąż, niesie mnóstwo plażowych bambetli całej rodzinki, ledwo nad tą całą materią panuje. Żona pomogła mu się ogarnąć i pyta, czy duża jest kolejka do toalety, bo chłopców coś długo nie ma...
I w tym momencie zaobserwowałam ciekawe zjawisko - mąż jak był mocno zaczerwieniony od upału i dźwigania, tak w jednej sekundzie zmienił kolor na bladozielonkawy, wrzasnął "O NIE!!!" i wybiegł z jadalni bijąc chyba rekordy olimpijskie. Żona, w pierwszej chwili kompletnie zaskoczona, za moment wystartowała za nim, zostawiając przy stole wszystkie rzeczy. Do końca obiadu żadne z nich nie wróciło.
Tak, dobrze myślicie. Mąż zbierając cały dobytek zapomniał, że był z dziećmi, i zostawił je na plaży...
Na szczęście zaopiekował się nimi ratownik i wszystko dobrze się skończyło.
I w tym momencie zaobserwowałam ciekawe zjawisko - mąż jak był mocno zaczerwieniony od upału i dźwigania, tak w jednej sekundzie zmienił kolor na bladozielonkawy, wrzasnął "O NIE!!!" i wybiegł z jadalni bijąc chyba rekordy olimpijskie. Żona, w pierwszej chwili kompletnie zaskoczona, za moment wystartowała za nim, zostawiając przy stole wszystkie rzeczy. Do końca obiadu żadne z nich nie wróciło.
Tak, dobrze myślicie. Mąż zbierając cały dobytek zapomniał, że był z dziećmi, i zostawił je na plaży...
Na szczęście zaopiekował się nimi ratownik i wszystko dobrze się skończyło.
Ocena:
351
(383)
Komentarze