Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#74545

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie tak dawno opisywałam swoje perypetie z poszukiwania sukienki na wesele.
Wesele na które w ostateczności nie poszłam. Nie o tym jednak dzisiaj bo to naprawdę grubsza historia jest. Dziś opiszę kilka kwiatków z przygotowań wieczoru panieńskiego na który jeszcze się "załapałam".

Jakoś tak się złożyło, że organizacja panieńskiego w całości przypadła mnie. Dostałam odpowiednio wcześniej listę gości, założyłam grupę na FB i zaczęło się piekło. Poniżej w skrócie kilka największych kwiatków.

1) Niby dorosłe kobiety a rozmawiać ze sobą nie potrafią za krucyfiksa. Zamiast tego preferowane było wylewanie żali w prywatnych wiadomościach do mnie.

2) Olewanie i niepomaganie absolutnie w niczym. Ok rozumiem, że ktoś może nie mieć ani czasu ani chęci ale kiedy taka osoba wpada na chwile przed imprezą na grupę i stwierdza, że jednak jest do bani, że wszystko źle i że ona zrobiłaby to milion raz lepiej to krew naprawdę mnie zalewa.

3) Limuzyna. Taki miałam pomysł, żeby jedną z atrakcji było wynajęcie limuzyny. Nie upierałam się przy tym jedynie poddałam temat pod dyskusję. Spadł na mnie grad krytyki, że chyba zwariowałam tyle kasy wydawać na godzinną przejażdżkę, że one nie mają kasy itp. No i ok w pewnym momencie kilka osób odpadło, budżet zaczął się sypać więc poinformowałam wszystkich, że odwołuję tą limuzynę bo faktycznie nas na nią nie stać. Co usłyszałam w odpowiedzi? Rujnuję imprezę, zabieram im największą atrakcję, jak ja tak mogę?!

4) Finanse. Pierwsza sprawa jaką ustaliłam to składka. Z czasem jednak okazało się, że w budżecie się nie zmieścimy i trzeba dopłacić po 20 zł/os. Znowu były żale i pretensje, że sama składka to było dużo i one nie mają. Bodaj dzień później panienki chwaliły się, że kupiły już sukienki po 400-500zł... I nie, to nie były biedne studentki. Wszystkie pracujące, dwie z własnymi firmami, inne złapały się na dobre stanowiska do korporacji. A pierwotna ustalona składka to 100zł.

5) Klub. Jako, że mieszkam w dużym mieście oferta klubowa jest dość szeroka. Nie we wszystkich miejscach byłam ale jakieś pojęcie o większości lokali mam. Tak się złożyło, że niedawno otworzył się w centrum pewien super wypasiony klub. Taki wiecie bą tą pierdą, gdzie im krótsza spódniczka i wyższe szpilki, tym łatwiej wejść. Sama tam nie byłam bo to nie moje klimaty ale rozmawiałam z wieloma znajomymi i naprawdę nie usłyszałam ani jednej pozytywnej opinii o tym miejscu. Proponowałam w zamian miejsca w podobnym klimacie i lokalizacji ale nic nie trafiało do grupy.

Moje argumenty zbywane były jednym tekstem "Nie bo nie. Bo my chcemy do klubu Bą tą pierdą i koniec!" Czarę goryczy przelała jednak informacja ile kosztuje samo wynajęcie loży w tym wspaniałym miejscu a mianowicie 350 zł. A teraz wróćcie do punktu z finansami. Tak laski, które robiły afery o 20 zł dorzutki nie widziały problemu w wywaleniu 350 zł za samo wynajęcie loży.

6) I na koniec mój absolutny hit. Zaznaczyć muszę, że cała impreza miała mieć miejsce w moim miejscu zamieszkania co wiązało się z tym, że reszta łącznie z panna młodą musi dojechać. Było to ustalane na samym początku i wszyscy wyrazili na to zgodę. Dzień przed imprezą siedzę sobie u fryzjera, połowa głowy już w farbie i nagle mój telefon zaczyna dzwonić jak opętany. Dzwoniła panna młoda z kosmiczną awanturą, że zostawiam jej biedną malutką siostrzyczkę bez transportu. Czy ja nie mam serca zostawiać dziecko na pastwę losu?! Jestem bezczelna i nie nadaję się do organizacji czegokolwiek.

Nie ma we mnie za grosz empatii! A jak coś jej się stanie to będzie wszystko moja wina i mam natychmiast NATYCHMIAST organizować na własny koszt transport bo jak nie to ona wszystko odwołuje i nigdzie nie jedzie i nic ją nie obchodzi jak ja to zrobię to ma być kur... zrobione!!! (i taki wrzask dobre 10 minut). Tym biednym maleńkim dzieckiem była 21 letnia siostra młodej która tak się składa od 2 lat studiuje w moim obecnym miejscu zamieszkania. Sprawę transportu sobie olała i jakoś się ocknęła dzień przed, że wszyscy się ogarnęli i nikt jakoś specjalnie się nią nie przejął. Bo i po co, dorosła osoba, autobusy/pociągi/busy kursują. A samo miasto i tą trasę chyba zna dość dobrze wszak studiuje tu już trochę. Koniec końców wszyscy nagle stwierdzili, że to moja wina bo przecież powinnam dorosłym babom podstawić karoce pod nos. Tego, że wszystko było ustalane wcześniej, że wszyscy się na wszystko zgadzali, że przecież to nie jest dziecko, jakoś nikt słuchać nie chciał.

Po tych i wielu innych wspaniałych przeżyciach dziś już wiem, że nigdy więcej nie podejmę się organizacji czegoś takiego. Nigdy.

wieczór panieński organizacja

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 216 (274)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…