Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#74604

przez ~Ojciec ·
| Do ulubionych
Mieszkam z żoną i trójką naszych dzieci za granicą od ponad 10 lat. Postanowiliśmy się tutaj osiedlić i dlatego też zdecydowaliśmy się kupić dom.

Dom ma całkiem spory ogródek, od sąsiadów dzieli nas całkiem spory kawałek. Dom z jednym piętrem, otoczony drzewami i krzewami. Do jakichś dwóch miesięcy wstecz (a mieszkamy w tym domu od 5 lat) nie było żadnych incydentów, które zmieniłoby nasze podejście do okolicy. W większości sąsiedztwo stanowili starsi ludzie lub tacy jak my - rodziny z dziećmi.

Ale po ostatnich wydarzeniach poważnie zastanawiamy się nad przeprowadzką.

Dom przylegający do naszej działki został wystawiony na sprzedaż. Dość szybko ktoś go kupił i można było zauważyć, że się wprowadza nowy lokator. Naszymi sąsiadami okazała się para młodych ludzi. Było to dość zaskakujące dla nas, bo wyglądali na nie więcej niż 20 lat. Z plotek krążących po okolicy, dom kupili rodzice panienki.

W zasadzie już po tygodniu można było zauważyć ich lekceważące podejście do innych.
Jako, że moja działka jest w bezpośrednim sąsiedztwie, często i gęsto na moim trawniku walały się niedopałki papierosów, a i butelki się zdarzały. Po zwróceniu uwagi, młodzi odburknęli tylko "ok". Co prawda, na jakiś czas ustało... po to, żebyśmy bardziej odczuli ich obecność.

Wracałem z rodziną z niedzielnej wycieczki - dzieciaki mocno zmęczone, ja i żona mieliśmy w planach miły wieczór we dwoje... Niestety nie dane mi było spędzić wieczoru z żoną, tylko na komisariacie policji.

W momencie kiedy wypakowywaliśmy walizki z auta, pod naszą bramkę podleciała grupa nawalonych jak szpaki młodziaków i bez skrępowania ściągnęli spodnie wymachując swoimi przyrodzeniami. Najgorsze było to, że krzyczeli do mojej najstarszej córki (ma 11 lat), że chętnie by ją "wyr...li".
Przyznam, że nerwy mnie poniosły, żonie kazałem zadzwonić na policję, a sam rzuciłem się w pogoń za gnojami. Dorwałem jednego i po prostu mu przywaliłem w twarz, krzycząc, że jak dotknie moje dziecko, to pożałuje.

Pech chciał, że w tym momencie nadjechał patrol i zawinął nas obydwoje do samochodu i zawiózł na komisariat. Po złożeniu zeznań, wypuścili mnie. Czy tamten też wyszedł, to nie wiem, nie widziałem go więcej. Na szczęście, po powrocie do domu żona powiedziała, że sąsiedzi z naprzeciwka (starsi państwo) widzieli całą sytuację i jak trzeba będzie, to zeznają na moją korzyść.

Był spokój prawie miesiąc, ale apogeum miało dopiero nastąpić...

Pewnego dnia byli u nas znajomi ze swoimi dziećmi. Był grill, dzieci szalały, ale wszystko było kulturalnie. Po skończonej imprezie żona postanowiła posprzątać - wszystkie śmieci wyniosła do kubła na dworze i wyprowadziła go od razu przed bramę, bo następnego dnia mieli je opróżniać.
Ulokowaliśmy dzieci w pokojach naszych urwisów (pokoje od strony ulicy), sami też się położyliśmy spać... Gorąco było, to i okna zostawiliśmy uchylone...
Godzina 2 w nocy - dzieci wybiegają z wrzaskiem z pokoi. Zapłakane, roztrzęsione, istna histeria...

Co się okazało?
Nie wiem jakim trzeba być skur...ynem, żeby podpalić kubeł na śmieci centralnie pod oknami pokoi dzieci i tak zostawić samemu sobie... Ogniem zajęły się nam sporych rozmiarów tuje i płomień był tak wysoki i tak potężny, że dosłownie centymetry dzieliły od łóżek naszych dzieci... Nie chcę sobie nawet wyobrażać, co by było gdyby...

Ktoś zadzwonił na straż pożarną, przyjechała też policja i karetka. Dość szybko złapali sprawców, bo ci się nawet z tym nie kryli, że to ich rozbawiło... Nie muszę chyba dodawać, że dla wszystkich to był szok.

Po tych sytuacjach zacząłem się bać o swoją rodzinę, chociaż parka i ich pobratymcy gdzieś zniknęli, bo dom stoi pusty. W tej chwili są częste patrole policji i zamontowano w niektórych miejscach kamery.
Oszczędzę Wam opisu całej biurokracji, mogę jedynie zapewnić, że nie ujdzie im to na sucho.

Nie wiem, co ich do tego skłaniało. Reszcie sąsiadów też dokuczali - jednemu zdewastowali auto, a sąsiadce zniszczyli płot i pomazali sprayem jedną ścianę domu. Ich totalna bezmyślność mogła doprowadzić do tragedii, a wtedy to chyba ja bym spędził resztę życia w pierdlu.

A pomyśleć, że przez 5 lat to była nasza ostoja, taki prywatny azyl...

gdzieś w Europie

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 407 (415)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…