Market budowlany. Jak to często bywa, obsługuję klienta ubranego w strój roboczy. Ciężkie buty, zabrudzone od cementu spodnie, koszulka też swoje przeżyła. Klient stoi nieopodal punktu informacyjnego, bowiem składa u mnie zamówienie. Nagle zza moich pleców, nadchodzi Piekielna, lat około 25, z podejściem "wszystko mi się należy", i zasugerowana prawdopodobnie strojem mojego klienta, nawet bez "zbędnego" przywitania wypala:
- Czy dostanę te drzwi w innym kolorze?!
Klient lekko zdziwiony, mimo wszystko odpowiada - Mnie Pani o to pyta?
- No a kogo?! Pana! Wydaję mi się że nie mam zeza?!
Na co jeszcze bardziej zdziwiony mężczyzna ze stoickim spokojem odpowiada - Nie wiem na co Pani choruje. Nie jestem lekarzem. Tak samo jak nie jestem pracownikiem tego sklepu.
Mina Paniusi? Bezcenna. Ucieczka ze sklepu - naprawdę szybka. ;)
- Czy dostanę te drzwi w innym kolorze?!
Klient lekko zdziwiony, mimo wszystko odpowiada - Mnie Pani o to pyta?
- No a kogo?! Pana! Wydaję mi się że nie mam zeza?!
Na co jeszcze bardziej zdziwiony mężczyzna ze stoickim spokojem odpowiada - Nie wiem na co Pani choruje. Nie jestem lekarzem. Tak samo jak nie jestem pracownikiem tego sklepu.
Mina Paniusi? Bezcenna. Ucieczka ze sklepu - naprawdę szybka. ;)
sklepy
Ocena:
348
(392)
Komentarze