Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#74818

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niedziela w delegacji z pracy więc i tak muszę czekać do poniedziałku, żeby pozałatwiać sprawy i wrócić do domu.

Odpaliłem sobie na laptopie jeden z programów motoryzacyjnych o dziwnych sytuacjach na drodze i przy okazji jednej z takich sytuacji przypomniało mi się co się jeszcze lat parę temu działo w moim rodzinnym mieście na osiedlu, na którym się wychowałem. Ale do rzeczy.

Rzeczone osiedle na którym się wychowałem do dużych nie należało. Raptem z 5 krótkich bloków (po 2 klatki w każdym). Były jednak tam dwie spółdzielnie mieszkaniowe. Do pierwszej (która była naszą spółdzielnią) należał wjazd na osiedlowy parking (droga biegła wzdłuż jednego z bloków), do drugiej natomiast owy parking. Przez lat 20 z hakiem wszyscy się dogadywali: oni mogą wjeżdżać na parking przez nasz wjazd, my możemy tam sobie parkować. Wjazdu inaczej wytyczyć nie dało się gdyż obok były inne zabudowania. Wszystko było cacy do momentu gdy w spółdzielni nr 2 nie zmienił się Prezes.

Jako, że był to człowiek od niedawna mieszkający na tym osiedlu nie zdawał sobie spraw do końca jak sytuacja wygląda. Postanowił trochę w jego mniemaniu unormować sytuację z parkingiem i zakazał nam parkowania tam. Nikt sobie nic z tego nie robił do momentu, gdy pan Prezes nie zaczął wzywać straż miejską by zakładali blokady i inne tego typu rzeczy. A straż miejska była łasa na kasę (jak chyba wszędzie) to i mimo iż nieprawnie (jak się dowiedzieliśmy później) zakładała blokady na koła i nakładała mandaty. Nasz Prezes próbował interweniować u tamtego ale tamten był głuchy na prośby o rozmowę. Po kilku takich sytuacjach zwołano nadzwyczajne zebranie naszej spółdzielni, na którym wyjątkowo stawili się wszyscy (ja również z ciekawości z ojcem poszedłem). Zapadła decyzja: skoro wjazd jest nasz to montujemy tam metalowe blokady, a mieszkańcy naszej spółdzielni otrzymują po kluczu. Przez czas do zamontowania owej blokady wszyscy parkowali tak, żeby tamten Prezes nie mógł się do niczego przyczepić. Aż przyszedł dzień, w którym przyjechał majster i zamontował.

Jakież zdziwienie było ludzi wracających z pracy a nie mogących wjechać na parking przez tę blokadę. Jakiś czas później przyjechał i tamten Prezes i zobaczywszy co się stało domagał się rozmowy z naszym Prezesem. Zanim do spotkania doszło przed parkingiem nazbierało się dosyć dużo samochodów nie mogących nań wjechać. Jakież było zdziwienie gdy się okazało, że wjazd należy do naszej spółdzielni i że skoro nie zamierzają przestrzegać dawnego porozumienia to niech wytaczają sobie nową drogę.

W końcu Prezes drugiej spółdzielni skapitulował i pozwolił nam parkować na ich parkingu, a my obaliliśmy blokadę we wjeździe (jest tam jednak zamontowana do dziś w razie podobnych sytuacji w przyszłości)

absurdy drogowe parking

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 292 (312)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…