Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#75550

przez ~PechPechPech ·
| Do ulubionych
Wymarzone mieszkanie.

Nowe, piękne mieszkanie, nasze wymarzone, ciężko zapracowane i z dużym kredytem. Szalejemy z radości.

Jak statystyczny Polak postanawiamy wziąć ekipę z polecenia, żeby nie było.

Na pierwszym spotkaniu wrażenie OK, obiecują cuda, opowiadają, że w Polsce to takie słabe normy, że najgorsza fuszerka przechodzi, ale oni robią lepiej.

Przy projekcie okazuje, że z tych cudów ze spotkania to tego się nie da, to za drogo, tego nie można, itd. ale projekt nam się podoba, więc się decydujemy.

Pierwszy efekt niezły. Położona podłoga, ściany białe, wygląda obiecująco. Przyjeżdża kuchnia, wybieramy sprzęty, montują - cudo, nasze marzenia się spełniają.

Wspomniałam, że jestem w 6 miesiącu ciąży?

Mieszkanie prawie gotowe, ale chcemy jednak kolor na ścianach. Na ścianie wymalowane propozycje: cementowy, jaśniejszy cementowy i brudny cementowy. Kolory wybieramy sami z próbnika.

W trakcie malowania zauważam, że panowie malują ściany z paskiem białej farby od taśmy przy suficie. Proszę, żeby było do krawędzi.

Nie trafiliśmy z jednym kolorem w salonie. Prosimy o przemalowanie i jednocześnie kolejny raz proszę zlikwidowanie pasków przy suficie, żeby było malowane do krawędzi sufitu.

Przemalowane. Oprócz salonu też kuchnia (?). Proszę o przemalowanie jak było i nadal zlikwidowanie paska.

Wracamy, brak paska w salonie, kuchnia z powrotem na biało, ale przemalowana też sypialnia (?). Z paskiem.

Poddaję się, niech ta sypialnia zostanie już przemalowana, ale bez paska. Po 5 prośbach udaje się.

Musimy podłączyć gaz, żeby farby szybciej schły bo jest marzec.

Zawieramy z gazownią umowę, 2 tyg. czekania na podłączenie. Dzwonię do gazowni codziennie, że zaraz rodzę i potrzebuję gaz, a pan do mnie, że nie widzi umowy w systemie. Po 3 tygodniach i 3 reklamacjach umowa się znajduje.

Umawiamy się na podłączenie, przyjeżdżają panowie i... nie mogą podłączyć gazu, bo ktoś nam zaje*ał kondensator ze skrzynki.

Dokupujemy kondensator za 250 zeta i mówimy, że sprawę zgłosimy na policję. Panowie przyjeżdżają na podłączenie gazu, my z kondensatorem w ręku i ...tadamm... kondensator cudownie odnajduje się w skrzynce. (Chce ktoś kupić kondensator? Nieużywany?).

Mieszkanie do odbioru, tylko drobnostki do wykończenia. Kupujemy pierwsze meble.

Nadchodzą Święta Wielkiej Nocy, po Świętach odbiór. Ja za miesiąc rodzę.

Dzień po Świętach tel. z komendy, że mieliśmy włamanie, ale żeby się nie martwić, bo złapali włamywacza. Ukradł tylko jakieś drobiazgi, garnki, pościel, czajnik, wszystko odzyskane.

Jedziemy obejrzeć mieszkanie.

Uginają się nam kolana. Wyrwana płyta grzewcza, wyrwana zmywarka wraz z rurą, zalana podłoga, połamany stelaż łóżka (po co?) i wyłamane łomem szafki kuchenne, bo włamywacz nie obczaił systemu "naciśnij żeby otworzyć". Do tego wymiana okna. Mega stres i duża kasa, musimy wszystkie sprzęty jeszcze raz kupić, bo są zniszczone, szafki kuchenne do naprawy, łóżko do wymiany ... Prosimy ekipę o poprawienie kuchni.

Po 3 miesiącach i 15 mailach. Szef ekipy deleguje wreszcie jakiegoś pracownika, żeby nam pomógł. Dowiadujemy się, że kuchni nie da się naprawić, jeden po drugim stolarze wycofują się, bo mają coś lepszego. Ostatnia próba... też się nie udaje.

W międzyczasie rodzę.

Montujemy alarm. 5 telefonów z ochrony, bo podłączyli się nie do tego kabla i w kółko bezpieczniki wywala. Poprawiamy.

Jest sierpień. Znudzeni i zniechęceni odbieramy mieszkanie z tą rozwaloną kuchnią, bo już chcemy się pozbyć ekipy i wreszcie się przeprowadzić.

W międzyczasie 4 reklamacje w banku, w którym mamy kredyt, szkoda pisać. Wszystkie uwzględnione, przeprosiny od banku, za miesiąc to samo od nowa.

Na odbiorze mieszkania prosimy o uruchomienie pieca gazowego, który panowie instalowali, żeby była ciepła woda. Pan odkręca zawór od wody, uruchamia piec. Wszystko działa, jest git.

Koniec września, jest zimno, a my z dzieckiem. Odpalamy kaloryfery i coś się nie chce ustawić, albo grzeje wodę albo kaloryfery. Przychodzi gazownik i... łapie się za głowę. Ten zawór od wody powinien być zamknięty, a tak cały czas do pieca trafiała woda miejska i była ogrzewana i trafiała dalej jako ściek do kanalizacji, zamiast zbierać się w zbiorniku. Piec do naprawy, kolejne wydatki. Boimy się rachunków za wodę i gaz.

Ustalamy zużycie wody i gazu... łącznie rachunek pięciocyfrowy. Nogi się pod nami załamują. Szef ekipy się nie odzywa.

Po drodze proces z włamywaczem, w perspektywie proces z ekipą.

Wspomniałam, że nie możemy zjechać do garażu, bo samochód haczy w dwóch miejscach o podjazd? Sprawdzaliśmy to przed zakupem, ale... na zimowych oponach i wtedy nie haczył.

Dzisiaj przebudowujemy podjazd (nowa ekipa) i modlę się, żeby:
- nic nie wybuchło
- nic się nie zawaliło
- niczego nie zalało
- nie przecięli żadnych kabli
- nie zniszczyli drogi obok
- i ogólnie nie...

Siadamy wieczorem z kubkiem herbaty (powinna być z wódką). Nadal w tej zdewastowanej kuchni. Poważnie zastanawiamy się nad egzorcystą.

uslugi

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 378 (464)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…