Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#75601

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia tak kuriozalna, że aż niewiarygodna. Jednak wydarzyła się naprawdę.

Pewna pani w wieku późno-średnim ma problemy zdrowotne. Wśród wielu dolegliwości znalazło się również nadciśnienie tętnicze. Niezbyt duże, takie sobie "nadciśnionko", jednakże lubiące czasami lekko "skoczyć" nieco powyżej 160 (tylko górne).

Na okoliczność tych skoków pani dostała od lekarza środek na receptę, z zaleceniem, by w razie potrzeby zażyć sobie jedną tableteczkę, no, góra dwie, gdyby efekt był mało widoczny.

Pani lek wykupiła, schowała do szuflady i nie wyjmowała przez kilka miesięcy. Nie było takiej potrzeby.

Aż pewnego wieczora (konkretnie w zeszły piątek) tętnice pani Zosi ogłosiły bunt, zwęziły się niebezpiecznie, a ciśnienie, pomimo zażycia leku, rosło i rosło. Zatrzymało się dopiero na granicy 220 i nie chciało spadać.

Tu pani Zosia spanikowała lekko i zadzwoniła na trzy dziewiątki, żeby się dowiedzieć, co w takiej sytuacji robić ma? Zgłoszenie przyjął młody (sądząc po głosie) dyspozytor, a rozmowa wyglądała mniej więcej tak.

- Ile pani ma lat?
- Co pani zażyła?
- Leczy się pani na nadciśnienie?
- Jak to pani się nie leczy? To skąd pani ma ten lek?
- Ile pani wzięła?
- Kiedy pani wzięła?
- Jak to nie spada?

Pani Zofia wyczerpująco odpowiedziała na wszystkie pytania.

- No to trzeba wziąć więcej!
- To jest taki lek, że spokojnie może pani zażyć jeszcze dwie tabletki. Pani poczeka z pół godziny. Jak dalej nie spadnie, pani zadzwoni.

Pani Zosia proszki łyknęła, odczekała pół godziny, ciśnienie nieco spadło, nieco się uspokoiła i uznała, że późno się zrobiło (ok. 23.), czas na spacer z psem. Powolutku. Wzdłuż ulicy, pod latarniami, żeby z daleka widać ją było.

Na spacer z psem kobieta przeznacza zwykle pół godziny. Była już prawie na finiszu, gdy nagle, zupełnie bez ostrzeżenia, poczuła, że umiera. Świat jej zawirował, nogi się ugięły, w gardle poczuła jakąś dziwną słodycz, zrobiło jej się duszno. Oparła się o jakiś samochód, wyjęła komórkę i zadzwoniła... do zięcia.

- Słuchaj tak i tak sprawa wygląda, jestem tu i tu, przyjeżdżaj, zajmij się psem.

Usłyszała tylko "już jadę, będę za dwadzieścia minut, trzymaj się". Drugi telefon Zosia wykonała na pogotowie. Odebrał ten sam dyspozytor. Rozmowa wyglądała mniej więcej tak.

- Jak się pani nazywa?
- Piła pani alkohol?
- No wiem, że pani wcześniej dzwoniła.
- Słabo, to znaczy jak?
- No to niech pani usiądzie na ławce.
- Jak to nie ma ławek?
- Na spacerze z psem? A co pani zrobi z psem?
- Zięć? No to niech panią zięć zawiezie na SOR!

Na pytanie pani Zofii, czy ma się położyć na trawniku, żeby jakiś przechodzień wezwał ambulans (to wtedy przyjadą?) usłyszała, że jak chce, to się może położyć. No i tyle było gadki, strony się rozłączyły, nie bardzo wiadomo kto pierwszy.

Zofia zadzwoniła do zięcia, poinformowała go, że karetka nie przyjedzie, że udaje się w stronę domu, ale nie wie czy dojdzie.

Jakoś doszła, na ugiętych nogach i ledwo zipiąc, zmierzyła ciśnienie, które okazało się znowu bardzo wysokie. Wkrótce przyjechał zięć, zadeklarował, że psa zabierze, a teściową na SOR odwiezie...

Ale to historii nie koniec.

Zadzwonił telefon Zofii. Zdziwiona odebrała (zastrzeżony numer) i słyszy głos, tym razem, dyspozytorki z pogotowia.

- Wzywała pani pogotowie, karetka pani szuka, gdzie pani jest?
- Jak to w domu?
- To niemożliwe, żeby tak powiedział.
- Tak, mamy nagrania, odsłucham.
- Nie, karetka nie poczeka.
- Nie, nie może podjechać do pani, w zleceniu jest inny adres.
- Nie podajemy nazwisk dyspozytorów.
- Proszę bardzo, może pani napisać skargę.

Pani Zofia uznała, że nie ma sensu jechać na SOR, bo i tak ją "pogonią" do rodzinnego. Zrobiła się sobota, a więc miała przed sobą nerwowy weekend, nafaszerowany dużą ilością mało skutecznego leku, powodującego nieciekawe "skutki uboczne".

W poniedziałek udało jej się dodzwonić do rodzinnego. Miała szczęście! W rejestracji powiedzieli, że "ktoś zrezygnował z wizyty i zwolnił się termin JUŻ na środę", więc będzie przyjęta.

No i fajnie! Może do środy leku jej wystarczy?

słuzba_zdrowia

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 202 (296)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…