Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#75737

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wolnostrzelectwo postanowiło złośliwie się skończyć i trafiłam do etatowej pracy. Razem ze mną trafił tu student z III roku na jakieś zaległe praktyki, których nie zrobił w wakacje. Razem siedzimy w labie i usiłujemy nie osiwieć ze zgrozy.

1. Facet, którego zastępuję, miał pod opieką praktykantów. Pracuję tu dopiero tydzień. Nie przeszkodziło to Głównej Szefowej stwierdzić, że skoro przejęłam wszystkie obowiązki tamtego gościa, to praktykanta też. Mam go szkolić i nadzorować, a potem wypisać mu opinię z praktyk. Powinnam mu też ułożyć plan i program. Oczywiście. Praktykant siedzi i zgrzyta zębami.

2. Pracuję tutaj dopiero tydzień, czyli sama muszę chodzić na szkolenia do obecnych pracowników. Pracy, owszem, jest huk, procesy dość skomplikowane, w dodatku ogromna odpowiedzialność majątkowa i akurat gorący okres, toteż nikt nie jest zachwycony, że musi wszystko robić powoli, powtarzać, kiedy czegoś nie zrozumiem za pierwszym razem i odpowiadać na moje pytania. Też bym nie była. Praktykant nie może być ze mną przez cały czas, bo nie można go dopuścić do wszystkich etapów pracy, umowa praktyk nie ma wszystkich klauzul zachowania tajemnicy (czy coś takiego). Teoretycznie powinnam sama określić, co można mu powierzyć, a czego nie i po takim "profesjonalnym" przeszkoleniu sama zrobić mu przyspieszony kurs. Biorąc pod uwagę to, że - jak oceniłam - dojście do samodzielności w większości obowiązków zajmie mi 3 tygodnie i dopiero po tym czasie pozostawiłabym siebie samą z robotą, to jestem pełna chęci i zapału, żeby już teraz robić praktykantowi szkolenia. Jak nigdy. Praktykant upewnia się po raz setny, czy na pewno nie może zmienić już miejsca praktyk. Nie może.

3. Zazwyczaj studenci łapali się po odbytych praktykach na jakieś staże i podobne rzeczy, nawet trochę płatne. Z tego, co udało mi się wyciągnąć od innych pracowników wynika, że takie rzeczy zazwyczaj załatwiał mój poprzednik i jeśli co roku było 5 osób na darmowych praktykach, to 2 albo 3 najlepsze dostawały staż (40% pensji z najniższego szczebla pracowniczego, za to ten sam zakres obowiązków i odpowiedzialności, brać i tarzać się w forsie). Świetnie. Firma stosunkowo uznana w branży, zdecydowanie nie górna półka, ale byle kogo się tu nie przyjmuje (jednak bajzel organizacyjny taki, jakby było wręcz przeciwnie) i ludziom zależy, żeby ten kwartał na stażu przebiedować. Mój poprzednik, jak ustaliłam, wiedząc, że go nie będzie, nie zrobił w tej sprawie nic. To by wyjaśniało pytania w służbowym mailu, czy wiem już coś w sprawie miejsc w tym roku. Problem w tym, że jestem tu od niedawna i jestem tutaj tylko na zastępstwo, więc nawet nie wiem, jak pracują poszczególne działy, nie mówiąc już o tym, który potrzebuje stażysty i kim byli praktykanci. Ba, sama siebie bym na takim stażu zostawiła, kiedy mi się zastępstwo skończy! Praktykant płacze.

4. Papierologia. Student musi oddać na uczelnię plan, program, umowę i inne papiery. Na każdej kartce powinnam się podpisać (noooo, od biedy mogę) i podbić imienną pieczątką. I tutaj robi się problem, nie mam imiennej pieczątki, bo jestem na zastępstwie. Do posługiwania się pieczątką poprzednika nie mam uprawnień. Poprosiłam o świstek stwierdzający, że mogę sobie stawiać w/z przed nazwiskiem i używać tej pieczątki - dostanę "w swoim czasie". W firmowym żargonie oznacza to miesiąc. Albo i dłużej. Student wyje do Księżyca, więc sama zadzwoniłam na jego uczelnię, żeby to wyjaśnić. I się zaczęło...

Ustalenie nazwiska opiekuna praktyk zajęło mi cały dzień i dzwonienie pod 21(!!!) uczelnianych numerów telefonów.
Złapanie opiekuna praktyk w pracy zajęło mi 2 dni.
Po wyjaśnieniu sprawy opiekun praktyk uznał, że nie wie, o co mi chodzi i mam mu nie zawracać głowy, po czym rzucił słuchawką.

Praktykant przyjął moje zaproszenie na piwo, bo to było jedyne, co wymyśliłam i mogłam zrealizować z organizowania mu czasu.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 227 (245)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…