Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#75975

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Historia krwawa, tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Będzie długo, bo mam wenę, opiszę wszystko, a co tam. Kto nie lubi czytać, niech sobie odpuści tę historię, poniżej też są ciekawe.

Moje ostatnie oddawanie krwi pobiło wszystkie dotychczasowe rekordy dramatyzmu w tych zawodach. A było to tak...

Przeuroczy jesienny poranek, leje, kosi, pizga, nie trzeba się nadziać na igłę, by stracić chęć do życia i miłość do ojczyzny. Ale ten dzień okazał się jeszcze bardziej satysfakcjonujący dla przeciętnego masochisty, bowiem trafiła się nam - nieszczęśnikom - niedoświadczona lub po prostu kijowa pielęgniarka.

Pominę brak obuwia ochronnego, kaszlanie na igłę i inne drobne świństewka. Pani piguła była po prostu zuaaa \m/.

Trzy stanowiska, dwa zajęte, więc usadziłam szanowną pupcię na jedynym wolnym. Lubię krwawe masakry, więc rozsiadłam się wygodnie i z uśmiechem, wywołanym szokiem, zaczęłam podziwiać sytuację. Komedia, Moi Drodzy, komedia.

Na fotelach siedzą:
Pani z numerem jeden - twarda, choć szczuplutka sztuka.
Pani z numerem dwa - większa, acz wrażliwa dziewczyna.

Piguła krąży i opowiada o tym, jakie to oddawanie krwi jest frajersko proste, że użala to to się teraz nad sobą. A jak mdleją, to tylko dlatego, że kłamie to to w ankietach, a ona biedna musi potem ratować sytuację.

Tak trajkotała, bo się potem dowiedziałam, że miała najwyższy współczynnik omdleń od czasów - co najmniej dawnych, o ile nie pradawnych.

Z braku laku zaczęłam się rozglądać uważniej. Druga pani pielęgniarka płacze [??? :)]. Dziewczyna obok mnie siedzi z wbitą, niczym niezakrytą igłą. Zanim pielęgniarka kapnęła się, by to zakryć plastrem, spuszczona była już połowa.

Wtem wbiegła przerażona dziewczyna. Sweter miała cały we krwi. Napaskudziła dookoła niemiłosiernie. Reakcja pielęgniarki była zgoła nietypowa, ponieważ w pierwszej kolejności nie wzięła się za tamowanie czerwonego potoku, tylko za wrzeszczenie na poszkodowaną. Tymczasem jedna z dziewczyn z zaaplikowaną igłą zaczęła głośno domagać się wody, druga koleżanka odpłynęła, a chłopak w kolejce zaczął trząść się jak galareta.

Kiedy piguła się wykrzyczała, umyła przerażonej dziewczynie rękę, zaczęła narzekać, że za dużo wody na to zmarnowała, po czym wzięła listek ręcznika papierowego, podłożyła go sobie pod stopę, wytarła pobieżnie podłogę i wio, cucić zemdloną. Druga pani pielęgniarka w tym czasie wciąż płakała sobie w najlepsze.

Patrzyłam na to jak urzeczona. Emocje narastały, tym bardziej, że moja kolej miała dopiero nadejść.

No i nareszcie, teraz ja.
- Gdyby była pani tak uprzejma, to niech pani mi weźmie z lewej. Jedna sprawna ręka mi się dzisiaj przyda. (Lewą nakłuwali mi już do badań.)
- No nie wiem. Gdzie ty masz żyły, kobieto!?
- Myślałam, że należy mieć przy sobie tylko dowód osobisty.
- Bardzo śmieszne. No ja spróbuję, ale niczego nie obiecuję.
- Niech się dzieje wola nieba.

Twarda ze mnie sztuka. Zaczynamy.

*klep* *klep* *klep* *klep* *klep*
- No nic tu, cholera nie widzę!
*klep* *klep* *klep* *klep* *klep*
Nie było osoby, która by się nie obejrzała. Pieszczoty siarczyste, niczym w "pisiont twarzów greja".
- Coś widzę! Ale to za małe!
- Pani próbuje.
Kłuje pierwszy raz. Nie dało rady - wyciąga. Kłuje drugi raz - no znowu dupa. Trzeci raz - jest nadzieja... Próbuje trafić, rucha mnie tą igłą, to w jedną, to w drugą stronę. Jest! Trafiła w żyłę. I jak mi w tej żyle nie zaczęła wiercić tą igłą, prawo, lewo, obrót, chrystepanie, wkrętka, piruet...
- Pani, jak panią kocham, tak zaraz pani pie*dolnę.
- Dobra, już mam.

Zostawiła jak było, spłynęło trochę, po czym zaczęła narzekać na słabe ciśnienie i... wyjęła ze mnie osprzęt. To co już "było spłynięte", to wywaliła i stwierdziła, że jednak bierzemy z prawej ręki, jak się bawić to na całego, a co!

Ja oczy jak piątaki, ale nie będę przecież podskakiwać kobiecie z igłą. Oddałam się cała. Koniec końców, po długiej batalii udało się spuścić całą porcję.

Jeszcze nigdy się tak źle nie czułam po oddawaniu krwi (zazwyczaj nie było po mnie nic widać, nie czułam kompletnie nic, funkcjonowałam normalnie). Bite dwa dni chodziłam jak struta. Mąż, patrząc po moich pokłutych i posiniaczonych rękach, stwierdził, że jak nic ze mnie tym razem wyssali co najmniej grubego litra.

Ja naprawdę twarda sztuka jestem. Ale jeśli jeszcze raz zobaczę tę pamiętną ekipę, będę gnać stamtąd ile sił w nogach. A, wierzcie mi, biegać nienawidzę.

piekielna_pielegniarka

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 250 (328)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…