Każdy zapewne widział napis "PRZYSTANEK PODWÓJNY". lub co najmniej o takim przystanku słyszał. Zasada jest prosta: Zatrzymują się DWA pojazdy i otwierają czy odblokowują drzwi celem wymiany pasażerów. Wóz stojący jako drugi nie ma obowiązku zatrzymywać się powtórnie, czyli, gdy można jechać, odjeżdżają oba. Trzeci i dalsze czekają za nimi na swoją kolej. Gdzieniegdzie zasady korzystania zeń są opisane w regulaminie przewozów.
Kierowców i motorniczych teoretycznie przeszkolono, jak się na nich zachowywać. Trafił się jednak, kilka lat temu, wyjątek potwierdzający regułę.
Otworzył, a raczej odblokował drzwi, stojąc...
na trzeciego.
Na tejże pozycji NIE powinien otwierać drzwi wcale.
Dodatkowo z dwóch pierwszych wozów wysypał się tłum jak dawniej na pochodzie pierwszomajowym, więc tak zasłonił widok, że pasażer widział tylko i wyłącznie numer linii. I to chwilowo.
Gdyby miał peryskop, choćby taki, jakie sprzedawali na Błoniach przed papieskimi mszami, zaobserwowałby zdecydowanie więcej.
Nie, kierowca nie zatrzymał się po raz wtóry. Pojechał w wuj. A powinien stanąć na pierwszej pozycji i raz jeszcze otworzyć.
Kto jest bardziej piekielny: Kierowca, który liczył na nie wiadomo co, czy pasażer, który spokojnie wyjął komórkę i zadzwonił do przewoźnika?
(Poważnie, przed mszą sprzedawali swojego rodzaju peryskopy, zrobione z kartonowych tutek i lusterek - lepsze, plastikowe konstrukcje były dawno temu w kioskach Ruchu).
Kierowców i motorniczych teoretycznie przeszkolono, jak się na nich zachowywać. Trafił się jednak, kilka lat temu, wyjątek potwierdzający regułę.
Otworzył, a raczej odblokował drzwi, stojąc...
na trzeciego.
Na tejże pozycji NIE powinien otwierać drzwi wcale.
Dodatkowo z dwóch pierwszych wozów wysypał się tłum jak dawniej na pochodzie pierwszomajowym, więc tak zasłonił widok, że pasażer widział tylko i wyłącznie numer linii. I to chwilowo.
Gdyby miał peryskop, choćby taki, jakie sprzedawali na Błoniach przed papieskimi mszami, zaobserwowałby zdecydowanie więcej.
Nie, kierowca nie zatrzymał się po raz wtóry. Pojechał w wuj. A powinien stanąć na pierwszej pozycji i raz jeszcze otworzyć.
Kto jest bardziej piekielny: Kierowca, który liczył na nie wiadomo co, czy pasażer, który spokojnie wyjął komórkę i zadzwonił do przewoźnika?
(Poważnie, przed mszą sprzedawali swojego rodzaju peryskopy, zrobione z kartonowych tutek i lusterek - lepsze, plastikowe konstrukcje były dawno temu w kioskach Ruchu).
komunikacja_miejska
Ocena:
144
(190)
Komentarze