Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#76040

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytając historię karen30 przypomniała mi się jedna z moich związanych z pobieraniem krwi, a raczej usiłowaniem.

Jak wspominałem w poprzedniej historii, choruję na bardzo rzadki nowotwór. Podczas leczenia zdecydowano o zastosowaniu chemioterapii. Na "chemię" dojeżdżałem co weekend 200 km, gdyż akurat byłem w klasie maturalnej. Wiadomo, nie chciałem opuścić zajęć. Z tego powodu przed każdym podaniem "chemii", konieczny był zestaw badań tj. m.in. pobranie krwi. Następnie w laboratorium sprawdzano czy można podać chemię. Jeśli była zgoda to podawano. Pominę czasami 8-godzinne oczekiwanie na pobranie. To tyle wstępu.

Pewnej soboty wezwany do pokoju pobrań wchodzę. Siadam na krzesełku i zaczęła się gehenna.

Pielęgniarka (nazwijmy ją Pielęgniarka Mariola; PM) na luzie wybiera żyłę w prawej ręce i wbija wenflon.
Pudło. Wyciąga trochę wenflon, kręci w nadziei, że znajdzie żyłę. Nie znalazła.

PM: Jak się pan czuje?

Na to pytanie tylko się uśmiechnąłem. Kolejny wenflon. Tym razem druga ręka. Udało się. Drożna żyła. PM próbuje więc przepłukać bodajże solą fizjologiczną. Za szybko. Kolokwialnie mówiąc żyła poszła, na nadgarstku zrobiła się górka. Wtedy poczułem, że trochę tu jeszcze posiedzę. Nie myliłem się.

Trzecie podejście. Wracamy do prawej ręki. Przecieranie itp. w nadziei na znalezienia żyły. Jest! Podobna historia jak przy pierwszej próbie. PM patrzy nerwowo na mnie, sondując czy nie ucieknę się do aktu przemocy. Jeszcze siedzę spokojnie. Bierze kolejny wenflon. Jednak po chwili rezygnuje.

PM: Basiu, mam tu problem, pomożesz?

Pielęgniarka Basia (PB) podchodzi dziarskim krokiem. Bierze wenflon już chce wbijać, już jest przy skórze...

PB: Och! Zapomniałam okularów...

Ręce mi opadły. W skrócie. Basia próbowała cztery razy. Bez skutku. Szczerze to nawet nie wiem już ile razy w którą rękę. W końcu zrezygnowała.

PB: Agnieszka możesz na chwilę?

Pielęgniarka Agnieszka (PA) była zdeterminowana. Wbijała 5 razy. Z wiadomym skutkiem. Po ogólnie 8 próbie dawałem już wyraz swojemu niezadowoleniu, jednak to do cytowania się nie nadaje. Po wysiłkach trzech pielęgniarek licznik wskazywał 12 prób.

Cały czas w sali była jeszcze niepozorna starsza pielęgniarka (SP). Po porażkach młodszych koleżanek SP podeszła do mnie. Popatrzyła chwilę na prawą rękę i wbiła wenflon jak gdyby nigdy nic.

Po tym jakże intensywnym doświadczeniu wyglądałem jak ofiara wojny. Na koniec nasłuchałem się (od PM, PB i PA), że to ogólnie moja wina, bo mam słabe żyły. Nie odpowiedziałem. Byłem chyba za bardzo padnięty. Dwa tygodnie chodzenia tylko w długich rękawach, aby zakryć maksymalnie posiniaczone ręce. Zapalenie żył dostałem oczywiście w gratisie.

Można zastanowić się nad przygotowaniem niektórych pielęgniarek do zawodu. Przez 17 lat hospitalizacji w wielu szpitalach w naszym kraju wiem, że są pielęgniarki zasługujące na znaczną podwyżkę jak SP. Znające swój fach doskonale. Są jednak też piekielne jak PM, PB i PA nie potrafiące praktycznie nic. Najgorsze, że jest ich niestety więcej.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 163 (193)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…