Historia nie moja, jednak przekazana mi bezpośrednio przez zainteresowaną. Młoda dziewczyna 22 lata. Okazało się, że ma nowotwór na jajniku lub coś w tym stylu. Wymagana była operacja i usunięcie felernego narządu. Skutek taki, że stała się bezpłodna. Sytuacja dla niej bardzo niemiła, ale co zrobić. Po operacji leżała jeszcze w szpitalu. Chemia itp. Leżała taka obolała i lekko zamroczona na sali pooperacyjnej.
Przyszło dwóch lekarzy, stanęli nad nią i dyskutują o stanie pacjentki. Medycyna ma do siebie to, że generalnie używa się łacińskich nazw. Przerażona pacjentka zapytała się lekarzy czy wszystko poszło dobrze i czy jeszcze coś jej dolega, bo nie rozumie tego, co oni mówią.
W odpowiedzi usłyszała „Trzeba się było uczyć łaciny” i poszli sobie.
Osobiście bym takiego łapiducha zaciukał.
PS. Nie podałem dokładnie medycznych aspektów, bo się nie znam :) pamiętam tylko, że jednym z elementów usuniętych był jajnik.
Przyszło dwóch lekarzy, stanęli nad nią i dyskutują o stanie pacjentki. Medycyna ma do siebie to, że generalnie używa się łacińskich nazw. Przerażona pacjentka zapytała się lekarzy czy wszystko poszło dobrze i czy jeszcze coś jej dolega, bo nie rozumie tego, co oni mówią.
W odpowiedzi usłyszała „Trzeba się było uczyć łaciny” i poszli sobie.
Osobiście bym takiego łapiducha zaciukał.
PS. Nie podałem dokładnie medycznych aspektów, bo się nie znam :) pamiętam tylko, że jednym z elementów usuniętych był jajnik.
słuzba_zdrowia
Ocena:
194
(256)
Komentarze