Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#76634

przez ~xxxxxxxxx ·
| Do ulubionych
Mam 21 lat i umieram. Zainteresowani? Wysłuchajcie mnie więc.

Zawsze chorowałem, mniej lub bardziej poważnie, ale od zawsze. Nim poszedłem do liceum leżałem w szpitalu 9 razy. Liczę oczywiście tylko pobyty powyżej tygodnia, tych krótszych nawet nie liczyłem. W liceum dwukrotnie miałem indywidualne nauczanie i leżałem w szpitalu kolejne 5 razy. W tym samym czasie mój układ nerwowy zaczął szwankować - zaczęło się od drżenia rąk, zawrotów głowy i migren.

Kilka lat do przodu - mam 21 lat, jestem na 2 roku medycyny. Miesiąc temu zemdlałem na zajęciach. Potem kolejny raz. W salach na mojej uczelni jest bardzo gorąco, koło 24 stopni, więc zwaliłem to na to. Ale... 2 tygodnie temu straciłem władzę w prawej ręce. Wiecie jakie to jest uczucie, położyć się spać w swoim ciele, a obudzić się z ręką, której nie czujesz i którą nie możesz ruszać? Rezonans magnetyczny. Guz mózgu. Właściwie powinienem powiedzieć "guzy mózgu" - mój mózg jest ich pełny. Pacjent nieoperacyjny, rokowania - 2 lata życia, góra. A życia w komforcie? Może kolejne 6 miesięcy. Może. Tak powiedział neurolog.

Więc mam pytanie - dlaczego ja, osoba której jedynym celem w życiu było zostać lekarzem i pomagać innym umieram, a chłopak z którym chodziłem do klasy w gimnazjum, który w tym momencie jest alkoholikiem z własnego wyboru cieszy się zdrowiem?

Czemu wrzucam to na piekielnych? Nie wiem. Chyba muszę się komuś wygadać. Bo w sumie kto był piekielny? Neurolodzy którzy przez 5 lat drżeń dłoni i zawrotów głowy nie skierowali mnie na żadne obrazowanie głowy? Ja sam, przez ignorowanie objawów przez dwa tygodnie? Nie wiem, nie obchodzi mnie to. Umieram.

Skomentuj (88) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 310 (414)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…