Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#76694

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Koleżanka swego czasu robiła praktyki w żłobku. Wybrała taki "domowy" - pani właścicielka prowadziła go przy swoim miejscu zamieszkania, a pomysł na otwarcie placówki narodził się jej w głowie po urodzeniu dziecka, bo "ona zrozumiała jak bardzo kocha dzieci". Sama natomiast dziećmi się nie zajmowała. Zatrudnione były trzy panie opiekunki z pedagogicznym zapleczem, tzw. "ciocie". Grupa dzieciaków liczyła ok. 14, był to okres letni.

Krótko opiszę warunki, jakie tam panowały wg relacji mojej znajomej:
- dzieci często zapłakane, zasmarkane, dundle do brody. Niestety żadnej z pań nie przyszło do głowy, by dziecko uspokoić i wytrzeć buzię.
- to samo tyczyło się pełnych pieluch. Dzieciaki cały dzień chodziły z pełną pieluchą, ta natomiast była szybko zmieniana, na stojąco, kiedy lada moment miał pojawić się rodzic. Co więcej, dzieci przeważnie posiadały swoje pieluchy, tzn. adekwatnie do wieku dobrany rozmiar itp., dostarczone przez rodzica danego dziecka. Niestety "ciocie" miały to gdzieś. Dobierały pieluszki losowo. Pampers do kolan to był częsty widok.

- kilkoro dzieci dostawało swoje jedzenie z domu. Nie przeszkadzało to podczas karmienia tą samą łyżeczką częstować inne dzieciaki. Dziecko nie zjadało pełnej przygotowanej porcji, w ogóle podczas posiłków panował jeden wielki nieogar. Dzieciaki nie były karmione sumiennie, zdarzało się, że jedno zjadło za trzech podczas gdy inne nie zostało nakarmione wcale. W kuchni brakowało chociażby chochli, trzeba było zanurzać miskę w garze z zupą.
- komentarze i teksty pań. "Co ryczysz", "w sumie to twoja matka jest poj****a, więc se płacz", "jej starzy są poj***ni" (o rodzicach jakiejś dziewczynki). Jedna "ciocia" przez przypadek uderzyła plastikowym rowerkiem dziecko w buzię, na co mała w ryk. Reakcja "cioci"? "Aaaa... sorry".
- notoryczne wychodzenie do sklepu, na papierosa, etc. Złotą godziną był czas leżakowania. Panie mogły się w końcu urwać i rozerwać, zostawiając dzieci praktykantkom.
- jedna dziewczynka wywróciła się i niefortunnie przygryzła sobie wargę od wewnątrz, poleciało trochę krwi. "Ciocie" przejęte, jedna dzwoni do szefowej

(C) no i co teraz? Mam powiedzieć matce??
(S) niiieee niee! No co ty, nic nie powiemy! Już nie leci (krew) no nie??
(C) nie leci nie leci, dobra to nic nie powiem.
- tak jak z pieluchami, tak i pościel każde dziecko miało swoją z domu. Co z tego, dzieciaki kładzione były losowo.
- poobdzierane ściany z odpryskującą farbą i ogólnie panujący syf i brak higieny to już dodatkowy szczegół.

zlobek

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 162 (200)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…