Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#76763

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pisałam kiedyś jak to moja babcia szczycąca się tym jak to ona kocha zwierzęta, pośrednio przyczyniła się do pogryzienia przez psa (http://piekielni.pl/72273) - w skrócie spaprała psu psychikę (krótki łańcuch od szczeniaka, bicie, do żarcia zlewki itp).

Zdarzyło się również, że w jej ręce trafił kot - za czasów gdy opiekowała się naszym domem, babcia postanowiła przygarnąć* koteczka "bo myszy harcują". Kociaka zamknęła na strychu "coby myszy łapał" i raz na jakiś czas stawiała mu miseczkę mleka. Gdy przyjechaliśmy, zastaliśmy obraz nędzy i rozpaczy - 4 miesięczny, zdziczały maluch, potwornie wychudzony, z zaropiałymi oczami i wszelkimi możliwymi pasożytami. Nie miał nawet siły uciekać, tylko bronił się zębami i pazurami.

Rodzice zrobili babci nieziemską awanturę i zakazali brania jakichkolwiek zwierząt. Kot został uratowany, doprowadzony do stanu używalności i - z racji tego, że rodzice mieli podejście, że koty są wredne i do człowieka się nie przywiązują - oddany dobrym znajomym z ówczesnego miejsca zamieszkania, którzy byli gotowi zająć się kotem wymagającym resocjalizacji i specjalnej opieki (jako konsekwencja głodówki doszło u kota już do częściowego stłuszczenia wątroby) mając jednocześnie świadomość, że długo żyć prawdopodobnie nie będzie. Miał 7 lat, gdy wątroba całkiem odmówiła współpracy.

Po awanturze nastąpiła "obraza majestatu" na jakiś czas, ale więcej zwierząt już nie brała.

*Jeszcze tak gwoli wyjaśnienia - o kocie dowiedzieliśmy się dopiero po przyjeździe, o tym jak był traktowany - od babci, bo się chwaliła jaka to ona dobra, że mu mleczka co jakiś czas daje...

Babcia

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 186 (198)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…