Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#77040

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia o piekielnych paniach pielęgniarkach w punkcie krwiodawstwa.

Wieki temu postanowiłam oddać krew. Po dopełnieniu wszystkich formalności usadowiono mnie na kozetce we wspólnej sali pobierania, dzięki czemu miałam piękny widok na przedstawienie odgrywające się przy kozetce obok.

Obrazek wyglądał mniej więcej tak: na kozetce dziewczę około dwudziestoparoletnie, ewidentnie okazujące oznaki osłabienia, kolor twarzy lekko sinozielony, głos wątły i zdania już niezbyt składne, generalnie stan bliski omdlenia, a wokół dziewczęcia wianuszek pań pielęgniarek, tak chyba z pięć ich było, perswadujących mniej więcej w ten sposób:

- Kochanieńka, tak ładnie szło, no wytrzymaj jeszcze troszkę!
- Już niedużo zostało, no spróbuj nam tu nie zemdleć!
- Młoda jesteś, to jakoś wytrzymasz, a my tu już prawie kończymy...
- Jak nie zapełnimy woreczka, to wszystko pójdzie na marne...

Stadko troskliwych wampirów normalnie, bo panie nie omieszkały też opiekuńczo poklepywać dziewczynę po dłoniach i twarzy, ale procedury pobierania krwi ani myślały przerwać.

A jaka była przyczyna takiego zachowania? Otóż dziewczę miało najbardziej pożądaną grupę krwi 0Rh- (uniwersalny dawca), a zaczęła odpływać przy ściągniętych 400 ml krwi z wymaganych 450. Finalnie pełny pobór się udał, ale nie wiem, czy po takich przeżyciach ta dziewczyna zdecydowała się jeszcze kiedyś oddać krew.

Przy okazji – ktoś zorientowany w temacie może wie, dlaczego to 400ml do niczego by się nie nadawało? Niepełny woreczek nie spełnia standardów przy operacjach, bo są na stałe ustalone jednostki czy coś, a nie wolno mieszać między woreczkami?

punkt krwiodawstwa

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 24 (110)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…