Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#77061

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia dwa oczka poniżej skłoniła mnie do opisania pewnego absurdu NFZ, w którym właśnie uczestniczę.

Boli brzuch. Boli od czasu do czasu, bardzo, napadowo. Zapisałam się do rodzinnego, zrobiłam podstawowe badania, jeszcze czekałam na kolejną wizytę. Ostatnio jednak wylądowałam z tej okazji na SOR-ze: 5 nad ranem, środek tygodnia, prawie pusto, szybko zleciało, zaledwie w 4 godziny wypis. Lekarz mnie obejrzał, opukał, przyszła druga pani doktor, zrobili mi badania z krwi i moczu, podali kroplówkę i kazali iść do lekarza rodzinnego, bo w badaniach i "pukaniu" czysto, nic nie wychodzi, brzuch miękki, no nic się nie dzieje poza bólem. Uznano komisyjnie, że nie ma przesłanek do USG.

Doczekałam się na wizytę, akurat tydzień po SOR-ze. Opisałam co i jak, pokazałam badania z SOR-u i wcześniejsze sprzed miesiąca. Doktor - swoją drogą niesamowita, świetna lekarka - zastanowiła się, osłuchała mnie, opukała, pouciskała, wypisała mi kupę skierowań (gastrolog na październik, ale za to diabetolog już w lipcu!). Dała mi także papier na USG, wzdychając głęboko:
- Wie pani, to USG na 90% nic nie wykaże - badania są czyste, nie widać i nie czuć żadnych zmian. Pani jest potrzebny tomograf. Ale ja nie mogę dać skierowania, tylko chirurg może. A żebym ja mogła dać pani skierowanie do chirurga, to muszę najpierw dostać to USG...

Na USG czekam trzy tygodnie, potem znowu zapis do rodzinnego, skierowanie, chirurg zapewne kilka miesięcy, a sam tomograf ponoć "jedynie" 2-3... Trochę śmieszne, trochę straszne, gdy procedura taka czasochłonna ;)

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 181 (201)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…