Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#77142

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak świat światem, takiej akcji jeszcze nie widziałam. Sytuacja w całości jest piekielna, ale przyznam, że elementów komicznych również w niej nie brakuje.

Rzecz dzieje się w urzędzie gminy, a właściwie w jej obszernym przedsionku, przeszklonym w całości.

Do urzędu wchodzi się przez szerokie, rozsuwane automatycznie drzwi, następnie mija spory - na oko jakieś 16 m2 - przedsionek (gdzie po obu jego stronach ustawiono stojaki na bezpłatną prasę, zainstalowano jakiś bliżej nieokreślony blat na czterech podpórkach, i coś tam jeszcze), a potem mija kolejne, szerokie, rozsuwane automatycznie drzwi, za którymi dopiero zaczyna się "urząd właściwy", czyli olbrzymi hol z mnóstwem stanowisk urzędniczych.

Stoję więc sobie w owym przedsionku na uboczu, czekam na psiapsiółkę. Umówiłam się pod urzędem, ale deszczyk popaduje, więc wlazłam do środka. Ludzie wchodzą i wychodzą, ruch raczej nieduży.

Wkrótce w przedsionku pojawia się kobieta z pieskiem na smyczy. Psinka niewielka, lekko wystraszona, ogonek podkulony. Kobieta całkiem przeciętna, niewysoka, dość drobna, w ładnej kurtce, z wyglądu - co istotne - jakieś niecałe 60 lat.

Pani rozgląda się niepewnie, po czym podchodzi do stojaka (pustego!) na prasę i próbuje doń przywiązać psinę. W tym momencie materializuje się przed nią PAN OCHRONIARZ.

- Tutaj nie wolno przywiązywać psów!

- Ale dlaczego?

- Bo nie!

- Ale DLACZEGO???

- Bo ja tak mówię. Tutaj pani psa nie zostawi.

- A właśnie, że zostawię. Na zewnątrz nie ma go gdzie przywiązać, deszcz pada, a ja wchodzę tylko na chwilę pobrać formularze ze stojaka.

Co powiedziawszy, pani powróciła do przerwanej czynności. Tu ochroniarz się wkurzył i smycz z rąk pani wyrwał.

- Powiedziałem. Tutaj nie wolno. Tutaj ludzie po prasę podchodzą.

No to pani wyrwała smycz z rąk ochroniarza, podeszła parę kroków i zaczęła przywiązywać pieska do podpórki pod owym tajemniczym blatem. Ochroniarz podbiegł do niej, kolejny raz wyrwał smycz i się rozdarł.

- To tablica dla niewidomych jest!!! Nie wolno, powiedziałem!!!

Po czym zaczął ciągnąć opierającego się psa w stronę drzwi wyjściowych. Kobieta poleciała za nim. Nie wiem, co dalej się działo, bo zniknęli mi z oczu.

Po chwili ochroniarz wrócił. Dwie sekundy po nim wróciła też pani z pieskiem, która, jak widać, nie dała za wygraną. Tym razem postanowiła przywiązać psa do takiego przenośnego jakby słupka z szeroką, okrągłą podstawą, stojącego w kącie, w pobliżu wewnętrznej szyby oddzielającej przedsionek od holu. Uznałam, że w tym miejscu, przyczepiony na krótkiej smyczy pies, faktycznie, nikomu by nie przeszkadzał, ani nikomu nie zagrażał. Ochroniarz był innego zdania.

Podszedł do pani od tyłu, szarpnął ją mocno za kaptur kurtki, a gdy się wyprostowała - popchnął prosto na "słupek", z którego chciała skorzystać. Kobieta potknęła się o tę jego szeroką podstawę, nie miała jak dać kroku do przodu dla złapania równowagi, więc razem ze słupkiem poleciała na szybę przedsionka, cały czas trzymając w ręku psią smycz.

Myślicie pewnie, że stało się coś strasznego, szyba pękła, pani się pochlastała, jatka i kupa krwi???

Otóż - nic z tych rzeczy. Szyba była mocna, a uderzenie w nią - niezbyt. Pani się nawet nie przewróciła, wyhamowała na szybie, ręką amortyzując uderzenie - niemniej głową lekko w szybę stuknęła.

I tu nastąpiło coś, co mnie, normalnie, rzuciło na kolana. Kobieta, wróciwszy do pozycji pionowej, odwróciła się powoli do ochroniarza, po czym, bez słowa, z całej siły kopnęła go w dupę. Następnie, patrząc mu prosto w oczy, wycedziła "ty ..uju .ebany" i wymaszerowała z przedsionka razem z psem (który, nota bene, ani razu nie otworzył pyska) zanim ochroniarz zdążył się ogarnąć. A on, gdy już minął mu stupor, wrócił jak gdyby nigdy nic do holu urzędu pełnić swe ochroniarskie obowiązki.

PRZEDSIONEK

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 205 (293)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…