Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Robię duże zakupy w centrum handlowym. Najpierw łaziłem po sklepach, potem zwykłe tygodniowe w supermarkecie. Zostawiłem torby w aucie, ale nic to, wrzucam luzem do koszyka wszystko co kupiłem i wracam do samochodu, otwieram bagażnik i przekładam przedmiot po przedmiocie, układając w odpowiedni sposób w torbach żeby dojechały w całości.

Samochód z tych krótszych, więc cały razem z wózkiem mieszczę się na swoim miejscu parkingowym, zupełnie nie zakłócam przejazdu alejką.

Dojeżdża kobieta i stoi - rozglądam się wokół, żadnego wolnego miejsca, pierwsze jakieś 20 aut dalej od supermarketu. Ta stoi. Cóż, jak lubi, to niech stoi, przepakowuję się dalej.

Dojeżdża samochód, staje za nią, stoi chwilkę i trąbi. Ona wrzuca kierunkowskaz - widać chce wjechać tam, gdzie ja stoję. Gestem pokazuję, że jeszcze nie odjeżdżam, ona dalej stoi. Widać lubi, niech stoi.

Koleś za nią, zaczyna trąbić, za nim kolejne samochody, robi się mały korek. Babka żywiołowo gestykuluje do lusterka.

Skończyłem się przepakowywać, zamykam samochód i idę odprowadzić wózek. Kobieta w tym momencie wyskakuje z samochodu i zaczyna na mnie drzeć ryja, że chyba coś jest ze mną nie w porządku, bo idę odprowadzić wózek, a przecież widzę, że ona czeka. Pokazuję gestem gdzie są wolne miejsca i idę dalej w kierunku wiaty na wózki. Kobieta się na chwilę zapowietrza, a potem odchodzi do swojego auta, rzucając mi przez plecy, że jestem żałosny, bo dla głupiego funta z wózka zmuszam ją do blokowania całej alejki...

No chyba jednak to nie ja jestem żałosny.

supermarket parking

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 520 (524)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…