Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#77346

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wpiszę w popularny ostatnio nurt o roszczeniowych postawach rodziców z dziećmi.

Pracuję w małej restauracji. Lokal naprawdę mały, raptem 40 miejsc siedzących, w większości stoliki 2 osobowe plus kilka 3-4 osobowych. Podczas godzin szczytu (12-14) mamy najczęściej 100% obłożenia. Naszą zmorą są wtedy rodzice z wózkami dziecięcymi. Nie dlatego, że nie lubimy dzieci - raczej dlatego, że po pierwsze nawet gdy są sami lub w dwójkę, nie zadowalają się stolikiem dwuosobowym, a po drugie naprawdę ciężko u nas znaleźć miejsce, gdzie można by przy stoliku postawić wózek, tak aby nikomu nie przeszkadzał. Mamy dwa takie stoliki, które nawet staramy się trzymać jako rezerwę właśnie dla rodziców z wózkami.

Wczoraj mieliśmy w godzinach szczytu sporą rezerwację - 15 osób, firma zaprosiła pracowników na obiad w ramach świętowania jakiegoś sukcesu, poprosili o udekorowanie stolików. Tak więcej stoliki złączone, udekorowane, stoi wielki szyld "rezerwacja". Wchodzi młoda para z wózkiem dziecięcym i pytają czy znajdę dla nich miejsce. Zaproponowałam, aby poczekali chwilę, gdyż za chwilę powinien zwolnić się stolik, przy którym można dość sensownie postawić wózek, tak aby nie stał w przejściu i nie przeszkadzał gościom z innych stolików. Państwo popatrzyli z niezadowoleniem na zaproponowany stolik, pokręcili się chwilę po lokalu, po czym bez większych ceregieli usadowili się przy wspomnianym wcześniej zarezerwowanym na 15 osób stole.

- Proszę państwa, ten stolik jest zarezerwowany, proszę go zwolnić.
- No ale to taki duży stół, a my tylko dwa miejsca...
- Mimo wszystko muszę państwa prosić o zwolnienie tych miejsc.
- Ale na którą jest ta rezerwacja? Dla kogo?
- Rezerwacja jest na za chwilę, a dla kogo to chyba bez znaczenia?
- Ale my tu możemy postawić wózek.
- Właśnie zwalnia się stolik, gdzie państwo również mogą postawić wózek, zapraszam.
Państwo wstali i zdawałoby się, że chcą się przesiąść. W tym czasie musiałam na chwilę wyjść do kuchni. Wracam - państwo zmierzają w stronę wyjścia, dekoracje na stole przy którym siedzieli rozwalone, obrus ściągnięty. Doganiam ich i pytam:

- Proszę państwa, co tam się stało?!

- A nic, Maksiu pociągnął za ten obrus no i się posypało, hehehe... A my wychodzimy, wie pani, my nie będziemy tu jeść, skoro są państwo tacy nieprzyjaźni dzieciom.

gastronomia

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 340 (352)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…