Jestem piekielna, znęcam się nad dzieckiem i w ogóle wychowuję "pi*de w rurkach". Tak dzisiaj orzekły dwie panie w okolicach 50/60.
Zaczęło się od tego, że zabrakło mi kilku produktów spożywczych. Ogarnęłam siebie, malucha i podreptaliśmy do marketu. Oprócz koszyków do noszenia są tam też takie z długą rączką, na kółkach. Jak zwykle młody (2,5 roku, ale wygląda na 3)ciągnie koszyk, a ja wkładam zakupy. Włoszczyzna, jakieś przyprawy, kostka masła, pierś z kurczaka, zapałki. Nic ciężkiego. Zastanawiałam się, czy dorzucić jeszcze sól, kiedy usłyszałam syczenie:
- Ty popatrz na tą z dzieckiem!
- No jak tak można!
Kontrolnie spojrzałam na młodego, na siebie i nie zauważyłam nic bulwersującego, więc spokojnie idę dalej.
Przed południem jak zwykle pustki, więc się nie spieszę i po drodze rozglądam co tam ciekawego na półkach. Do kasy dotarłam tuż przed syczącymi kobietami. I chcąc, nie chcąc dowiedziałam się w czym problem. Jak ja mogę kazać takiemu maleństwu wykonywać ciężką pracę! A na dodatek kazałam wykładać zakupy na taśmę! Powinny się tym zająć odpowiednie służby! I jeszcze trochę w tym stylu wypowiedziane z pełnym oburzeniem. Ale najbardziej mnie rozbroiło stwierdzenie, że gdyby to była dziewczynka to można by to było zrozumieć, a chłopiec nie powinien mieć nic wspólnego z kobiecymi zajęciami.
Czy tylko ja nie rozumiem, co niemęskiego jest w robieniu zakupów? A poza tym co to za wtrącanie się w cudze sprawy?
Zaczęło się od tego, że zabrakło mi kilku produktów spożywczych. Ogarnęłam siebie, malucha i podreptaliśmy do marketu. Oprócz koszyków do noszenia są tam też takie z długą rączką, na kółkach. Jak zwykle młody (2,5 roku, ale wygląda na 3)ciągnie koszyk, a ja wkładam zakupy. Włoszczyzna, jakieś przyprawy, kostka masła, pierś z kurczaka, zapałki. Nic ciężkiego. Zastanawiałam się, czy dorzucić jeszcze sól, kiedy usłyszałam syczenie:
- Ty popatrz na tą z dzieckiem!
- No jak tak można!
Kontrolnie spojrzałam na młodego, na siebie i nie zauważyłam nic bulwersującego, więc spokojnie idę dalej.
Przed południem jak zwykle pustki, więc się nie spieszę i po drodze rozglądam co tam ciekawego na półkach. Do kasy dotarłam tuż przed syczącymi kobietami. I chcąc, nie chcąc dowiedziałam się w czym problem. Jak ja mogę kazać takiemu maleństwu wykonywać ciężką pracę! A na dodatek kazałam wykładać zakupy na taśmę! Powinny się tym zająć odpowiednie służby! I jeszcze trochę w tym stylu wypowiedziane z pełnym oburzeniem. Ale najbardziej mnie rozbroiło stwierdzenie, że gdyby to była dziewczynka to można by to było zrozumieć, a chłopiec nie powinien mieć nic wspólnego z kobiecymi zajęciami.
Czy tylko ja nie rozumiem, co niemęskiego jest w robieniu zakupów? A poza tym co to za wtrącanie się w cudze sprawy?
Ocena:
369
(389)
Komentarze