Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#77617

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Muszę się z wami podzielić tym, czego się ostatnio dowiedziałam. Od jakiegoś czasu przychodzi do mnie dziewczynka z 3 klasy podstawówki na korepetycje z angielskiego.

Jak wiadomo, na pierwszych zajęciach musiałam określić na czym stoję, bo dziecko podobno ma angielski od 3 lat. No to dawaj zwierzątka, kolory itp. Mala znała może dwie, trzy rzeczy. Zaczęłam uczyć od podstaw. Na każdych zajęciach dopytywałam co ostatnio robili w szkole na angielskim i czy ma jakąś pracę domową. Zawsze okazywało się, że pan albo gdzieś wyjechał, albo chory, albo nie chciało mu się prowadzić lekcji i kazał im się pobawić - i tu cytuje dziewczynkę - facet podobno dosłownie powiedział, że mu się nie chce.

Postanowiłam porozmawiać z rodzicami młodej, bo może młoda mnie w coś wkręca, żeby nie robić pracy domowej. Od jej mamy dowiedziałam się, że praktycznie cała klasa chodzi na korepetycje, bo nic nie umieją. Ręce mi opadły. Doradziłam, że może lepiej porozmawiać z wychowawcą na ten temat, bo na tym polega praca nauczyciela, żeby uczyć, a nie siedzieć na tyłku i oczekiwać, że dzieci się same nauczą. Młoda robiła bardzo duże postępy. Wystarczyło z nią usiąść i na spokojnie wytłumaczyć.

Czemu teraz o tym piszę? Ostatnio sama z siebie opowiedziała mi, że ostatnio na angielskim grali w kalambury. Iskierka nadziei się zaświeciła, może facet wziął się do roboty? Otóż nie. Na zajęciach były kalambury, ale w języku polskim...
Cóż. Pozostaje mi młodą uczyć na własną rękę.

szkola nauczyciel korepetycje

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 250 (258)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…