Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#77667

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miał być komentarz...

Kwestia toalet w miejscach, do których przychodzą klienci zawsze jest drażliwa. O ile toaleta ogólnodostępna jest, może się to skończyć jak w historii Okularnicy, jeśli natomiast WC jest tylko dla personelu, pracownicy często są nagabywani przez klientów o dostęp. I tak jakiś czas temu głośno było o staruszku, który wygrał w sądzie batalię, którą toczył z bankiem, gdzie pracownicy odmówili mu dostępu do swojej pracowniczej toalety, czytałam również o 3-latku, który będąc z mamą w banku musiał nasiusiać do kubeczka, bo pracownicy nie pozwolili im skorzystać z WC...

W bibliotekach jest różnie. Niektóre są wyposażone w toalety dla czytelników, wtedy nie ma problemu. Ale większość placówek ma tylko jedną toaletę. Co wtedy?
Odgórny przykaz jest taki, że mamy ją udostępniać czytelnikom. Niektóre placówki dysponują kluczykiem, wydawanym na prośbę czytelnika, a niektóre zostawiają wychodek otwarty. W wielu bibliotekach toaleta staje się więc szaletem publicznym, z którego niektórzy korzystają nie wchodząc nawet później do biblioteki.

W niektórych placówkach - w tym mojej - jest jeszcze gorzej: toaleta jest na zapleczu. Obok pokoju socjalnego i szafy na nasze osobiste rzeczy. Jednak mimo to mamy udostępniać ją czytelnikom.
W związku z tym, jeśli ktoś potrzebuje, z reguły grzecznie pyta, czy może skorzystać (w końcu wchodzi na zaplecze).

Pewnego razu matka z dzieckiem nagle postanowiła pójść do WC. Bez pytania, bez pozwolenia, ot tak ładuje się na zaplecze (jest oznaczone i podpisane, więc nie sposób tam wejść przypadkiem). Poszłam za nią i zwróciłam uwagę, że jeśli chce skorzystać, to nie ma problemu, ale należy nam o tym powiedzieć. Normalna sprawa? Otóż nie. Babka dostała niemal histerii (zaznaczam, że nie wyprosiłam jej, pozwoliłam skorzystać, tylko z prośbą o informowanie nas na przyszłość, że idzie na zaplecze), rozpętała awanturę z hasłem przewodnim "Przecież ja mam małe dziecko!!!", a następnie, nieusatysfakcjonowana rezultatem (w kontaktach z czytelnikami jestem oazą spokoju i właściwie jeszcze żaden mnie nie wyprowadził z równowagi) zgłosiła sytuację wyżej.
Po złożonej u dyrekcji skardze (ogólnie babka twierdziła, że jej nie wpuściłyśmy) wszystkie biblioteki dostały oficjalny nakaz udostępniania toalety KAŻDEMU.

I wiecie co? Nie robię tego. Kiedy wpada przypadkowy przechodzień, który potrzebuje WC, mówię mu, że nie ma. Ponieważ o ile różne sytuacje rozumiem i nie odeślę w diabły matki z maluchem czy kobiety w ciąży, o tyle nie wyobrażam sobie dzielenia toalety z całym osiedlem. Po prostu nie.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 225 (269)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…