Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#77705

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z czasów, kiedy pracowałem jeszcze na tradycyjnym etacie. Szef działu, do którego należało ostatnie słowo w kwestii kalendarza urlopowego zawsze chciał, by zespół jakoś dogadał się sam.

Pozornie moje potrzeby było dość łatwo pogodzić z potrzebami reszty zespołu, ponieważ nie posiadam dzieci (więc nie potrzebuję wolnego ani w ferie, ani w wakacje, nic mnie nie wiąże do tych terminów, więc wolę po sezonie), ani nie jestem osobą szczególnie rodzinną (więc mogę pracować i w wigilię, i w sylwestra, i w wielki piątek... - wyprzedzając krytykę: to nie mój wybór, nie bardzo mam rodzinę z którą mógłbym spędzać święta).
Za to moją pasją zawsze były podróże, więc zgadzałem się brać wszystkie święta i zastępstwa w zamian za to, że po pierwsze, dostanę wolne w majowy weekend, a po drugie resztę urlopu wraz z odbiorem nadgodzin będę mógł na przełomie września i października wykorzystać na raz, ruszając w ponad miesięczną podróż na inny kontynent.

Cały rok zszedł mi na tym, że bez zająknięcia siedziałem w robocie nadgodziny w zastępstwie za koleżanki biorące opiekę nad chorymi dziećmi, ostatni zamykałem "fabrykę" we wszystkie święta itd. Wiedziałem, że godzę się na to, żeby współpracownicy nie marudzili, że zaraz zniknę w Chile i okolicach na 4 tygodnie. Na początku września dowiedziałem się, że mój urlop jest odwołany, ponieważ dwie pracowniczki zaszły w ciążę i natychmiast poszły na L4, a jako że ja świetnie zawsze wszystkich zastępuję, to tym razem też zastąpię. I nie ma dyskusji.

Mój argument, że w tym wypadku muszą mi oddać za bilet lotniczy, który się zmarnuje podziałał połowicznie, bo firma faktycznie oddała za bilet. Ale w robocie musiałem siedzieć. Także rok starań na nic. Potem, żeby nie wypłacać ekwiwalentu, zostałem wysłany na urlop na cały grudzień. Przymusowo, także bez gadania. Niestety, było to za późno by zrealizować moje pierwotne plany wyjazdowe, bo bilety na inny kontynent trzeba kupować dużo wcześniej, by były w przystępnej cenie. Grudzień nie jest też miesiącem, w którym można wrzucić namiot i śpiwór do bagażnika i jechać bez planu gdzieś po Europie.

Między innymi to przelało czarę goryczy i spowodowało moją rezygnację z pracy na etacie i pójście na swoje. Okazuje się, że te osławione "prawa pracownicze" są fałszywym mitem. Po co prawo do urlopu, jeżeli pracodawca może z "ważnych celów" przenieść Twój urlop na termin, w którym będzie on dla Ciebie bezużyteczny?

praca_na_etacie

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 230 (266)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…